psy
fut
lek
emu
#it
hit
syn

Dzwoni Palikot do Biedronia...

Dzwoni Palikot do Biedronia
- Halo?!
- Gdzie jesteś?
- W Kaliszu... a Ty?
- Na Grodzkiej...

Komentarze

Obrazek użytkownika mariola

cóż za zbieg okoliczności :)

Autostopowiczka czeka...

Autostopowiczka czeka przy drodze, aż w końcu zatrzymuje się
kierowca:
- Proszę, niech pani wsiada. Ja nie z tych, co to zabierają
tylko młode i ładne...

Wskaźnik szczęścia u Szwagra

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Murzyn zatrudnił się...

Murzyn zatrudnił się u nas w kraju do obcinania gałęzi. Niechcący upiłował sobie palca u ręki. Poszedł do chirurga i poprosił żeby mu przyszyć nowego. Chirurg powiedział, że ma tylko białe palce, a że murzynowi to było bez różnicy, więc się zgodził. Wraca do domu autobusem a tam lekko pijany koleś mu się tak przygląda dłuższą chwilę, aż w końcu nie wytrzymuje i mówi:
- Widzę że kolega kominiarz od narzeczonej wraca....

Są blondynki mądre i...

Są blondynki mądre i są blondynki głupie,tylko jak je rozpoznać.

Podpisano:''Blondynka''

W poczekalni u psychiatry...

W poczekalni u psychiatry rozmawia dwóch pacjentów:
- Czemu tu jesteś?
- Jestem Napoleonem, więc lekarz powiedział, żebym tu przyszedł.
Pierwszy jest ciekawy i pyta dalej:
- Skąd wiesz, że jesteś Napoleonem?
- Bóg mi powiedział.
Na to pacjent z drugiego końca poczekalni woła:
- Nie, nie mówiłem!

Przychodzi facet do księdza...

Przychodzi facet do księdza i mówi:
- Ja bym chciał ochrzcić mojego kota.
A ksiądz:
- Ale jak kota? Pan zwariowałeś czy jak?
- No normalnie, ochrzcić, zapłacę tysiąc złotych...
- Ale, daj pan spokój! Kota nie będę chrzcił!
- No to dwa tysiące...
- Ale... No nie no...
- Dobra, daję pięć tysięcy.
- Zgoda!
Po jakimś czasie przychodzi ksiądz do spowiedzi do biskupa:
- Ojcze, zrobiłem coś głupiego, ochrzciłem kota.
- Zwariowałeś? Jak kota?
- No normalnie, facet dał pięć tysięcy!
- Hmm... Pięć tysięcy mówisz?To przygotuj tego kota do bierzmowania!

Julia jak zwykle stała...

Julia jak zwykle stała na balkonie. Czekała.
Powoli zapadała noc, a jego nie było. Wyglądała go już od kilku dni,
skubiąc ze zniecierpliwienia i tak już porwane firanki. Zazwyczaj stawał
pod oknem i głośnym okrzykiem obwieszczał swoje przybycie. Tym razem
jednak mocno się spóźniał. Kiedy już miała zamknąć okno i udać się na
spoczynek, usłyszała jego - wywołujący drżenie serca - mocny, męski
głos:

- PANI JULIO!!! RENTA!!!