TEŚCIOWA TEŻ CZŁOWIEK
Miałam Wam ja kiedyś teściową taką, przy której te z tudzież innych kawałów, to mały pikuś. Wydarzenie, które zaraz opiszę, miało miejsce chyba ze dwa lata po tym, kiedy na skutek transakcji wiązanej pozbyłam się teściowej wraz z mężem (o dzięki ci sędzino sądu rodzinnego!)
Idę sobie z koleżanką przez moją pipidówę, aż tu nagle, zza winkla, wychodzi na nas moja była teściowa. Z uśmiechem na twarzy podfruwa niemalże do mnie, pochyla się nade mną i...
- Cmok! Cmok! (jak z dubeltówki w oba policzki) Wszystkiego najlepszego z okazji imienin!
I zostawiwszy mnie w pozycji żony Lota odeszła.
Ochłonęłam nieco - nawet za czasów bycia moją teściową nigdy w życiu nie złożyła mi życzeń imieninowych. Mało tego, zdawała się nie wiedzieć jak mam na imię - nawet trafiła w datę. Patrzę na koleżankę, a ta nadal zastygnięta z klasycznym karpikiem na ustach, w oczach zaś coś na kształt przerażenia. Nadmienić należy, że koleżanka owa trwała przy mnie od zawsze, również bywała świadkiem różnych przedziwnych sytuacji inscenizowanych przez wspomnianą już panią.
- Lidka, co ci jest?
Spytałam zaniepokojona jej miną. Na co nieszczęsna mi odpowiedziała:
- Ty... Jak ona się tak do ciebie pochylała, to byłam pewna, że ci tętnicę szyjną przegryzie...