Warszawa. Lato, środek lipca. Aleja Krakowska. Godziny szczytu. Autobus miejski odjeżdża z przystanku. Drzwi zamykają się i szczekaczka zapowiada:
- Następny przystanek - 17 Stycznia.
Jakiś koleś rzuca:
- Takiego korka jeszcze nie widziałem...
Aptekarz, zamiast obsługiwać klientów, zwija się ze śmiechu gdzieś w kącie. Podchodzi jego wspólnik i pyta:
- Ty co, próbowałeś czegoś z pancernej szafki?
- Nie...pamiętasz, jak nam w zeszłym roku zamarzły i popękały wszystkie kaloryfery?
- Pamiętam, a co?
- Ten hydraulik, który nam zrobił tę fuszerkę, przyszedł przed chwilą kupić lekarstwa.
Misia jest blondynką rasową z rasowych i wcale nie ma z tego powodu kompleksów…
Na wyjeździe wakacyjnym (pewnie w celu wypełnienia pustostanu między uszami) non stop rozwiązywała krzyżówki… Miała ich całe naręcza i wszystkie pytania odczytywała na pełnym wokalu..
Akcja wstępna autokar..
Misia:
- Pooooojazd cyklisty na pięęęć liter???!!
Wszyscy po sobie, żenująca cisza, aż wreszcie ktoś się lituje:
- Rower..
- O! Pasuje!
(i tak cały wyjazd)
Któregoś dnia Misia na plaży - G-cyc wylewa się spod kostiumu, papierosek w jednej łapce i krzyżówka w lewej…
Któraś panna szyderczo zagaja:
- Misia, ja to cię podziwiam, ty taka ambitna jesteś z tymi krzyżówkami….
Misia zaciągając się:
- Słuchaj - ty jeszcze nie widziałaś jak ja słonecznika jem…
Przyszedł facet przedłużyć umowę na telechon. Gadamy sobie o warunkach - i przyszło do prezentacji modeli telefonów. Produkuję się:
- Ten ma to i to, wejście na bitą śmietanę i śmigiełko. Ten z kolei...
Facet wpada mi w słowo z szelmowskim uśmiechem:
- Proszę pani, z kolei to ja jestem.
Przyjrzałam się gościowi dokładniej - był w mundurze konduktora.
Zabrałem żonę do hotelu na weekend.
Po zameldowaniu się, boy hotelowy zapytał czy wnieść moją torbę na górę.
Odpowiedziałem: Nie, niech sama zapier*ala!
Wyszedłem spod prysznica i moja żona powiedziała:
- O! Patrz! Wygląda jak penis, tylko mniejsze.
Odpowiedziałem:
- O! Patrz! Wygląda jak moja sekretarka... tylko grubsza i słabiej wygimnastykowana.