ZALEWASZ?
Zaraz po przyjściu do roboty wypijam kubeł żużlu czyli trzy łyżeczki kawy mielonej i dwie cukru. Plus wasser. Inaczej nie funkcjonuję, nie da rady. A ostatnio kawy brakło, zapomniałem kupić i dwa dni żebrzyłem po kolegach. Wczoraj jednak byłem w sklepie i dziś...
Przychodzę, oczywiście jak lunatyk, idę do kanciapy, włączam czajnik, wyciągam kubek, wyciągam mój prywatny słoiczek z kawą... k***a, bez kawy! - kawa jeszcze w torbie. Idę do biura, wyciągam z torby kawę, wracam do kanciapy. Rozrywam opakowanie celem przesypania zawartości do słoiczka. Wsypuję, wsypuję, wsypuję... Kilka osób będących tam ze mną przerywa rozmowę. Po chwili wszyscy milkną. Z zainteresowaniem przyglądają się jak wsypuję, wsypuję... Mmmm... ten zapach, uwielbiam go. Wsypuję... Koniec, idealnie równo z rantem, nic więcej nie wejdzie. Chichoty za moimi plecami. Biorę wieczko żeby zakręcić, przykładam do słoika... Pustego. WTF??! Przechodzący obok kumpel zatrzymuje się zaciekawiony, zagląda mi przez ramię. Milczy chwilę. Potem brodą wskazuje na mój kubek:
- Nie zalewasz?
Nie przyjacielu, woda się tu, ku**a, już nie zmieści...