DOWÓD WDZIĘCZNOŚCI
Urlop w pełni, więc do domu przyjechałam, żeby z rodzicami pomieszkać. Niestety wyszło tak, że całymi dniami jestem sama, bo oni pracują. Dziś z pracy pierwsza wróciła mama. Uśmiech na twarzy i wyciąga likier i ptasie mleczko, bo ktoś się koniecznie chciał za coś tam odwdzięczyć. No fajnie, będzie coś na wieczór. Wrócił tata. Mama się chwali, co dostała, a on siedzi z miną Giocondy i za nic nie możemy wydusić, z czego się tak parszywie cieszy. Po godzinie się przyznał:
- No... Bo ja też coś dziś dostałem... Taki, ekhm, prezent za dobrze dobraną ofertę... Tylko się małpy nie śmiejcie!
I wyciągnął z kieszeni marynarki kolorowy różaniec w plastikowym pudełeczku. Podobno pachnący, ale nie sprawdziłam.