lek
emu
psy
syn
#it
fut
hit
Nie znaleziono strony której szukasz, ale może znajdziesz coś ciekawego poniżej ;)

LEKARSTWO...

LEKARSTWO

Historia wydarzyła się kilka dni temu...
Tytułem wstępu zaznaczyć muszę, że jestem niesłychanie złym człowiekiem, no po prostu zło pierwotne w najczystszej postaci, jak w filmie bohaterowie walczą ze złem, to dostaję tantiemy za użycie tej nazwy przeciwnika... [:)]
Historia właściwa.
W pewnej poczekalni spotkałem dziewczę, które skądś już kojarzyłem, więc wywiązała się między nami rozmowa. Dziewoja zaczęła zadawać pytania, a że, jak wspomniałem skądś ją już znałem postawiłem na nie szczerze odpowiedzieć. Dziewczyna:
- Co tak w ogóle porabiasz w życiu?
- W sumie sporo rzeczy, pracuję, studiuję, trenuję kilka rzeczy, rysuję, piszę... no generalnie staram się nie nudzić.
- To pewnie nie masz zbyt dużo wolnego czasu...
- I taki jest plan, bo jak mam wolny czas to wymyślam głupoty, a co gorsza potem je przeważnie realizuję...
- Hmmm, wiesz co, w takim razie powiem ci tak: wiesz, że tak naprawdę wewnątrz ciebie jest jakaś pustka, czujesz, że czegoś ci brakuje i to cię przygnębia i boli...
Myślę sobie: trafiony zatopiony, normalnie jakiś Freud w spódnicy mi się trafił... Mówię:
- Trafiona diagnoza.
I tu zaczyna się wartka akcja:
Ona z iście diabolicznym uśmiechem.
- A wiesz, jakie jest na to lekarstwo...
Zerknąłem na nią tak bardziej lustrująco, całkiem niegarbata, konkluzja - warto spróbować:
- Chyba wiem...
I w tym momencie poprosiła ją na bok koleżanka, coś jej tam tłumaczy, dla mnie w sumie lepiej, myślę sobie, będzie czas wymyślić jakiś powalający na kolana tekst... No tak, powalenie na kolana to niebawem nastąpiło, ale akurat nie tego się spodziewałem...
Wraca do mnie
- No to wiesz co to za lek?
- Wydaje mi się, że wiem...
A ona:
- Jezus Chrystus

- Zbyszek, mierzyłeś...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

NA MATURZE...

NA MATURZE

Mnie chemik trzasnął po głowie w czasie pisemnej historii. W połowie pisania zarządziłam przerwę na siku (no dobra, ściągi wymieniałam...) Wróciłam na salę, idę do szacownej komisji celem odzyskania pracy a chemik SRU, mnie moją pracą przez głowę.
Ja - Za co!
Chemik - Za Stalina!
Okazało się - miał rację. Zamiast 1953 wpisałam 1956.

I chemik ocalił moja piątkę i zwolnienie z ustnych.