APTECZKA
Zdarzenie, które przytrafiło się mojemu koledze w te wakacje
Osoby biorące udział w historii:
Kowal - kierowca, trzeźwy.
Koledzy 1,2,3,4 - pijani w aucie
Kolega 5 - pijany w bagażniku
Koledzy wracali pewnej nocy do domu, po ostro zakrapianej imprezie. Długość trasy wynosiła około 40 km, jechali sobie, zachowując się jak to oczarowani alkoholem ludzie: Śpiewów nie było końca, opowiadania dowcipów, niesamowitych historii z życia wziętych itp. Nagle nie wiadomo skąd, ( zawsze tak jest) pojawił się radiowóz z naszymi dzielnymi Stróżami Prawa. Dojechali do samochodu kolegi i kazali zjechać na pobocze. Oczywiście rutynowa kontrola, dowód rejestracyjny, prawo jazdy, kierowca dmuchnął, nic nie wykazało. Ale, że nasi Nieustraszeni Obrońcy Moralności bardzo chcieli się do czegoś doczepić, zaczęli wypytywać kierowcę o najróżniejsze rzeczy: czy światła mu dobrze działają, czy bieżnik na gumach nie zdarty, czy gaśnica jest, apteczka... Przy tym ostatnim pytaniu któryś z pijanych kolegów 1,2,3,4 bardzo się oburzył na Pana Policjanta i grzecznie rzucił mu swoje spostrzeżenie:
- Aleszszsz Panie Władzooo... Pszszecieszsz to jest mersssedess a nie jakiś ku*fffa trabant...
Bardzo to Stróża Prawa zdenerwowało i kazał otworzyć bagażnik, by sprawdzić czy na pewno wszystko ma. Otworzyli więc, a tam w pozycji embrionalnej śpi smacznie pijany kolega 5. Pan policjant zaczął świecić latarką po koledze z wrednym uśmieszkiem na swojej policyjnej twarzy i mówi do kierowcy:
- No no... Apteczki to chyba tu nie macie, ale coś lepszego widzę...
Dzielny kierowca już chciał jakoś się zacząć dogadywać z Panem Obrońcą Moralności, gdy nagle pijany kolega 5 ocknął się i podał apteczkę Policjantowi ze słowami:
- Maszsz... Tylko proszszs ciee... Zgaś światuooo i ssamknijj dszszszfi jak będzieszsz wychodził...
I padł.
Bez mandatu się nie odbyło, ale za to będą mieli, co wnukom opowiadać, jak to dzielnie wracali z imprezy