#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

PONARZEKAJMY SOBIE...

PONARZEKAJMY SOBIE

Po długim i wyczerpującym spacerze znaleźliśmy jakąś przydrożną knajpkę, gdzie można by usiąść w cieniu, wodę jakąś zamówić, z ubikacji skorzystać... Ale to straszna speluna się okazała. Mimo wszystko, zmęczeni padliśmy na krzesła, jak worki z ziemniakami i narzekamy, że po co nam te spacery były...
[Ja] - O! Się bąbel na pięcie robi.
[Kolega] - Uhm... Pospałbym sobie...
[Koleżanka] - A ja bym się poszła wysikać, ale zarazki mnie tu zjedzą...
Na co odzywa się, mocno już znietrzeźwiały, dziadek ze stolika obok, pocierając sobie oko dłonią:
- O! A mnie tu tak oczko zaswędziało.

W Piątek były moje urodziny....

W Piątek były moje urodziny.
Wstałem o 9 i schodziłem po schodach z nadzieją, że żona przywita mnie prezentem, złoży mi życzenia. Niestety tak się nie stało i zapomniała o moich urodzinach, z trudem mi odpowiedziała ''Dzień Dobry'' i podała przypaloną jajecznicę. Miałem nadzieję, że dzieci przynajmniej będą pamiętać, jedyne co zrobiły to powiedziały, że chcę kieszonkowe. Ach. Wyszedłem strasznie przygnębiony do pracy. Gdy wszedłem do biura uśmiechnięta sekretarka powiedziała ''Dzień Dobry szefie - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO''.Czułem się szczęśliwy, że ktoś o mnie pamiętał. Siedzę w pracy już kilka godzin, nagle moja sekretarka zapukała do drzwi i spytała się czy nie pójdziemy na miasto coś zjeść i uczcić ten dzień. Tego właśnie potrzebowałem i szybko się zgodziłem. Poszliśmy jednak na drinka do baru, wypiliśmy trochę martini. Wracając do biura moja sekretarka zaproponowała byśmy zostawili pracę i poszli do jej mieszkania. Kiedy weszliśmy do niej, zdjęła płaszcz i powiedziała "Szefie, jeśli nie masz nic przeciwko, na chwilę pójdę do sypialni ale zaraz będę z powrotem'' Poszła do sypialni, a po kilku minutach wyszła niosąc ogromny tort urodzinowy ... razem z moją żoną i dziećmi, dziesiątkami moich przyjaciół i współpracowników, wszyscy śpiewają "STO LAT, STO LAT''

A ja po prostu siedziałem na tej kanapie...
Nagi, zakładając prezerwatywę.

Złote usta naszych komentatoró...

Złote usta naszych komentatorów sportowych:

> Jeszcze trzy ruchy i Otylia będzie szczęśliwa.
> Gruchała jest taka, że cieszy się z każdego pchnięcia.
> Rosjanki osiągnęły szczyt w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie i właściwie zupełnie niepotrzebnie.
> W tej chwili, że się tak wyrażę, zaliczonych mamy 17 zawodniczek.
> Filimonow jest cudownie miękki, wspaniale pracuje udami.
> No...motywację ręczną zastosował przez klepanie.
> Nie ma już ręki, nie ma już nogi, został mu brzuch.
> Takie ma wciągnięcie, jakby go jakaś wciągarka na te płotki wciągała.
> Swiderski nawet gdyby się rozmnożył to nic nie pomoże, gdy go koledzy
nie pokryją.
> Ruch dwudziestu chłopa na rowerach powoduje ożywczy ruch powietrza
> Wiatr wieje im w plecy tzn. wieje im w twarz, bo przecież płyną tyłem
do przodu.
> A teraz wychodzi Bułgar z Bułgarii.
> A teraz wychodzi rosyjski Gruzin polskiego pochodzenia.
> Duńczycy doganiają Rosjan, którzy ścigają Duńczyków.
> Biegnie Smolarek lewą stroną, po prawej puszcza Bąka.
> Adam Małysz skoczył 125 metrów. Czy Janne Ahonen go przeleci?
> Jadą! Całym peletonem. Kierownica obok kierownicy, pedał przy pedale.
> Trener Włoch rozkłada ręce, trzymając się za głowę.
> Nawet nie pseudokibiców a bandytów, bo tak trzeba nazwać tych
dżentelmenów.
> Zawodnicy są tak zaangażowani w walkę, jak aktorki filmów porno w dialogi
> Mecz zaczyna się za 15 minut, a wynik ciągle jest ten sam.
> Podczas meczu piłkarskiego nad stadion opada gęsta mgła.
> Sprawozdawca telewizyjny komentuje: - Jak państwo widzą,zawodników już nie widać!
> Kibiców szwedzkich nie ma zbyt dużo, ale za to nie grzeszą urodą.
> Dostałem sygnał z Warszawy, że mają już państwo obraz,więc możemy
spokojnie we dwójkę oglądać mecz.
> Pani Szewińska nie jest już tak świeża w kroku, jak dawniej.
> Mówię państwu, to jest naprawdę niezwykła dziewczyna. Dwie ostatnie noce spędziła poza wioską.
> Na trybunach nie ma żony Michała Bąkiewicza. Może dlatego, że nie jest żonaty.
> Zawodniczka nawiązała łączność z koniem.
> Siatkarze plażowi są często samotni, bo nie mają czasu na założenie rodziny. Ale są za to bardzo rodzinni.
> Obrona Mike'a coraz bardziej śmierdzi. Jak dworcowa knajpa.
> Polak walczy z Murzynem - to ten w czerwonych spodenkach.
> Szurkowski, cudowne dziecko dwóch pedałów.
> Na stadionie nikt nie siedzi, nikt nie stoi - wszyscy stoją.
> Nogi piłkarzy są ciężkie jak z waty.
> Można to wyczytać z wyrazu twarzy konia, gdy jest zbliżenie.
>Jeśli Tyson podniesie się po tym ciosie, to będzie największy cud od zmartwychwstania Łazarza.

WYROBY WŁASNE...

WYROBY WŁASNE

Na nieistniejącym od pół roku sklepie spożywczym koło mego domu na szybie była przyklejona nalepka reklamowa z nazwą firmy gastronomicznej. Cały czas myślałem, że to głupi żart, dopóki nie zobaczyłem na mieście samochodu dostawczego tej firmy:

"KUPSKA - Wyroby własne"
Idealna nazwa dla firmy gastronomicznej.

PRZESTRZEŃ ŻYCIOWA...

PRZESTRZEŃ ŻYCIOWA

Dziś siedzimy w pracy:
Biuro, boksy, w rzędach po 3 stanowiska każdy plecami do siebie. Niedawno był remont który zmniejszył nam troszkę metraż więc kierownik z miarką w ręku mówi:
K - Pozwolicie że zabiorę wam po 5 cm?
Ja - Nie ma mowy!
K - Dlaczego?
Ja - Bo i tak juz siedzimy prawie oko w oko [:)]

FILOZOF...

FILOZOF

Czas akcji sobota ostatni dzień stycznia. Miejsce sklepik z kolekturą lotka. Udział biorą:
[S]przedawczyni, [M]enel - klient nr 1.
[M] - Jeden zakład i jakąś zdrapkę.
Sprzedawczyni przeliczyła górkę miedziaków, podaje kupon, zdrapkę, parę groszy reszty.
[M] - Przepraszam pani szanowna, a jaka to zdrapka?
[S] - Dla ciebie.
[M] - Ale my nie jesteśmy na ty, choć mogę brudzia wypić. to jak się ta zdrapka nazywa?
[S] - "Dla ciebie".
[M] - No wiem, że dla mnie, ale jak się nazywa?
[S] - Nazywa się "Dla ciebie".
[M] - Co za głupia nazwa, a jak bym jej nie kupił, to już nie była by dla mnie?

Otworzyłem restaurację...

Otworzyłem restaurację wegetariańską. Nad drzwiami dałem szyld i ładny napis. "Żadna świnia nie przekroczy tego progu." W pierwszym tygodniu działalności przyszli inspektorzy z sanepidu i urzędu skarbowego.

ŻYRAFY WCHODZĄ DO SZAFY...

ŻYRAFY WCHODZĄ DO SZAFY

Stoimy sobie z Pushkinem "na bramce" w Venie i robimy "sito" pytając o hasło. Nieświadomych wysyłamy wrednie z powrotem po schodach mówiąc, że jest napisane na kartce przy wejściu.
Przyszły dwie osoby. Nie znały hasła. Zostały wysłane na górę z informacją o kartce. Wracają i dumne z siebie informują:
- ZATRUDNIMY KUCHARZA

Ostatnio trochę nas poniosło...

Ostatnio trochę nas poniosło z chłopakiem i postanowiliśmy wziąć wspólny prysznic. Puściliśmy mocny strumień, żeby woda zagłuszyła wszelkie ewentualne jęki i westchnienia :). Niestety przez to nie słyszeliśmy, co się dzieje na zewnątrz. Całkowicie zajęci sobą w końcu odsunęliśmy zasłonę... trzeba było zobaczyć nasze miny, gdy dostrzegliśmy mojego tatusia, który spokojnie czytał sobie gazetę skupiony wiadomo na czym. My w kompletnym szoku pytamy go, co robi, a on na to, że trzeba było zamykać na klucz. Ale kluczyka do łazienki nie mamy. YAFUD

DONOSICIEL...

DONOSICIEL

Czas jakiś temu (ładnych parę latek), wśród moich znajomych, bardzo popularne były imprezy różnego rodzaju, które odbywały się czasem i kilka razy w tygodniu. Jedni ze znajomych, którzy zaraz po szkole średniej byli się pobrali i mieli kilkuletniego szkraba, nie organizowali takichże przyjęć, a i na inne mało uczęszczali, a jeśli nawet to nigdy ze małoletnim. Nastąpiła jednak taka chwila, iż postanowili urządzić u siebie imprezkę. Było bardzo przednio i w ogóle.
W poniedziałek po weekendowych zabawach, znajomi zostali wezwani do przedszkola swego synka przed oblicze Pani Dyrektor.
Otóż przedszkolanka zadała dzieciom pytanie:
- Czym zajmują się Wasi rodzice?
Mały odpowiedział:
- Tatuś tylko wódkę pije, a Mamusia cały czas tańczy z jakimiś nieznajomymi wujkami.
Rodzice mieli "trochę" problemów przez to, a imprez więcej u nich nie było.