WYZWANIE DLA FRYZJERKI
Dzisiaj z synem (czterolatek, to ten z foty w moim profilu) poszliśmy do fryzjera (syn zarośnięty jak Ukrainiec, jak mawia mój tata, cokolwiek by to miało znaczyć). Namawiałem go od dłuższego czasu, a dziś w końcu łaskawie wyraził zgodę i po wyjściu z przedszkola nastał sądny dzień.
Przed samym salonem płacz, bojaźń i wszelkie możliwe wykręty, bo ja się boję, a czy będzie bolało itd, itp, i po ok. 20 min, jest zgoda, w końcu wchodzimy. Szymek powiedział, że idzie za mną, tedy ja pewnym krokiem do jednej z Pań, zęby suszę z radości że w końcu i w te oto słowa:
- Czy da Pani radę obciąć małego?
No i tutaj mina dziewczyny i dwóch koleżanek obok (całkiem apetycznej zresztą;-)), jak to mówią, bezcenna.
Dopiero po kilku sekundach odnalazłem młodego schowanego za jednym z filarów.