psy
fut
lek
emu
syn
#it
hit

ZWIELOKROTNIĆ DZIAŁANIE...

ZWIELOKROTNIĆ DZIAŁANIE
Byłem dzisiaj na działeczce. Działeczka jak działeczka - jeden sklep spożywczy z największym wyborem piwa w okolicy i drugi sklep ogrodniczy.
Z kilkoma butelkami dębowego w siatce zajrzałem do ogrodniczego, bo trawnik taki jakiś żółty mi się zrobił od mleczy. Oglądam wielki wybór nawozów na trawnik i kątem ucha słucham sprzedawcy.
- Uprzejmie proszę, to preparat przeciwko mrówkom. W celu zwielokrotnienia działania, proponuję wymieszać preparat z proszkiem do pieczenia w stosunku jeden do jednego. Proszek do pieczenia grosze kosztuje i jest do kupienia obok w sklepie spożywczym. Żadna mrówka się nie uchowa!
Babinka zadowolona zapłaciła i poczłapała do sklepu obok.
Po chwili wpada dziadek:
- Coś na mszyce pan ma?
- Oczywiście! - Facio wykłada coś na ladę i dodaje - W celu zwielokrotnienia działania proponuję wymieszać preparat z proszkiem do pieczenia w stosunku jeden do jednego. Proszek do pieczenia grosze kosztuje i jest do kupienia obok w sklepie spożywczym. Żadna mszyca się nie uchowa!
Dziadek zadowolony poszedł i wtedy ja podchodzę z workiem nawozu do trawników.
- Tylko niech mi Pan nie mówi, że mam dokupić proszek do pieczenia!
Facio trochę się zawstydził, uśmiechnął pod nosem i mówi:
- Ta obok kazała mężowi kupić proszek do prania. A ten ciołek jej przywiózł proszek do pieczenia - całe 2 kilogramy! No to jej pomagam go upchnąć.

OSTATNI BAŁWANEK ***dla...

OSTATNI BAŁWANEK ***dla dorosłych i nie tylko***
-Temat wcale niebanalny i nie związany z nadejściem wiosny... RADZĘ PRZECZYTAĆ DO KOŃCA!

Zima przyszła. Prawdziwa zima. Napadało śniegu. Mróz skuł okolicę, ale jak na prawdziwych ludzi miasta przystało, spragnionych rozrywek, mróz ten nam nie przeszkadzał. Tym bardziej, że już następnego dnia odpuścił i kiele zera stanęło na termometrze. A wiadomo śnieg w tej temperaturze lepi się najlepiej i cuda z niego rzeźbić można.
W połowie lat 80-tych młodzież osiedlowa niewiele rozrywek miała, toteż spotkaliśmy się z chłopakami na placu przed blokowiskiem obok "górki", czyli hydroforni i decydowaliśmy, co dalej począć z tak rozpoczętym dniem.
Ferie były w szkole. Każdy z nas uczęszczał już wtedy gdzieś tam do jakiejś ponadpodstawowej fabryki "dobrych postaw" i "wielkich nadziei".
Ja i Dzina toczyliśmy wielkie śniegowe kule. Ogromniaste nam wyszły, bo śnieg lepił się tego dnia jak marzenie. Fun był i śmiechu kupa.
Obok nas przechodziła mamusia z chłopczykiem, z lat 4 może 5 na oko.
- Mamusiu... A co chłopcy robią?
- Chłopcy toczą kule ze śniegu... Będą robić bałwanka...
- Bałwanka?
- Tak... Takiego ludzika ze śniegu. Potem z marchewki mu zrobią nosek, a z węglików buzię i ooooczzzzkaaaaaaaaa... Yyyy... Eeee... YYYY?
Mamuśka otoczyła właśnie górkę i nacięła się na rzeźbiarza, który właśnie kończył swoje dzieło... Przed jej oczami pojawił się monumentalny fallus... tak z metr osiemdziesiąt... Tuż przed nim stał Niuniek i ostatnimi pociągnięciami rąk, niczym Fidiasz, kończył swój majstersztyk. Nie widząc Mamuśki wykrzyczał:
- No panowie! Co z jajami?! Ja już kończę! Ale mi napletek wyszedł... Jak żywy! A ta żyła... czad! Na swoim się wzorowałem! Hehe!
Paniusia zamarła... Dziecko doznało z lekka szoku...
Ponieważ widzieliśmy z Dziną dokładnie tą scenkę i słyszeliśmy tekst Mamusi i Niuńka, polegliśmy ze śmiechu. Niemniej jednak nasze "jaja" dotoczyliśmy na miejsce.
Mamusia nadal stała z lekka zahipnotyzowana (fakt - dzieło Niuńka było bardzo realistyczne), kiedy zza górki wyłonił się Lewy z naręczem suchych patyków...
- Dobra Panowie, przyniosłem "łonowce"... Powtyka się trochę u nasady i w jajca, i będzie malinowo... gites!
Odpowiedział mu chóralny bek. Lewy, nie widząc jeszcze mamusi, zapytał:
- No czego rżycie?
- A marchewkę masz? - zapytał przez łzy śmiechu Dzina.
- Marchewkę? A na ch** wam marchewka?
- No właśnie... Na ch**... Znaczy się do bałwanka. - odparłem.
Mamusia w tym momencie odzyskała kontrolę nad swym organizmem i nieomal z wyciem, ciągnąc dziecko po śniegu, pogalopowała w stronę klatki schodowej...
Bałwanek niestety miał krótki żywot. Zrobiliśmy mu co prawda nos z marchewki i oczka z kapsli po piwie, ale następnego ranka jakiś baran przypiął mu kartkę z napisem "DOZORCA" i nasz cieciu się zdenerwował i dokonał jego destrukcji za pomocą łopaty do odgarniania śniegu... A my jako "główni podejrzani" zostaliśmy przez niego skazani na banicję już na zawsze... To był nasz ostatni bałwanek na tym podwórku...

Jadę dzisiaj autobusem...

Jadę dzisiaj autobusem do pracy. Wchodzi ładna, bardzo ładna dziewczyna. Uśmiechnąłem się do niej. Ona do mnie. Patrzyła na mnie z wielkim uśmiechem. Myślę sobie: podobam się jej, idę zagadać. Tak zrobiłem. Niestety nie uśmiechała się z sympatii ... miałem ptasią kupę na włosach. YAFUD

"Mój stary to fanatyk...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

DIETETYCZNY...

DIETETYCZNY

Poranna rozmowa w samochodzie:
Ja - Skarbie, ale na tej diecie możemy zrobić pitę, tylko bez mięsa wołowego. Mamy kurczaka, możemy pitę zrobić z kurczakiem.
Żonka - Ok, tylko ten kurczak musi być z drobiu...

- Czym się różni Polska...

- Czym się różni Polska obecna od okupacyjnej?
- Podczas wojny rząd był w Londynie, a naród w Polsce.

Biedronka. Zima. Ślizgawica...

Biedronka. Zima. Ślizgawica jak jasna cholera. Ze sklepu wychodzi facet niosąc pięć wytłaczanek jajek klasy S ( po 3,99 za wytłaczankę ) i kieruje się w stronę parkingu położonego za "węgłem supersamu". Facet idzie i ślizga się na nie uprzątniętym chodniku, balansuje ciałem, słowem robi wszystko, żeby się nie wypier**lić. Całą sytuację obserwuje młoda idąca za nim dziewczyna. Facet znika za rogiem budynku i słychać głuche "jebudu" Dziewczę rzuca się w tym kierunku na pomoc. Faktycznie gość leży machając niezgrabnie nogami. Panienka zapiera się na śnieżnej zaspie i ciągnie faceta do góry.
- Nic panu nie jest? - pyta
- Nic - sapie gość
- A jajka? Co z jajkami?
- Jajka? Dziękuję, w porządku - odpowiada mężczyzna patrząc na czerwieniejącą twarz dziewczyny, która w tym momencie zobaczyła jak facet, za którym szła ładuje właśnie swoje wytłaczanki do bagażnika samochodu jakieś dwadzieścia metrów od nich.

To było kilka lat temu,...

To było kilka lat temu, kiedy jeszcze losowania lotto były w telewizji o 22.00. Siedziałem u mamy w pokoju gapiąc się w jakiś program razem z nią. W pewnej chwili mówi, że idzie się kąpać i żebym spisał jej numery lotto. Po jej wyjściu wpadłem na genialny plan:) Jeśli mnie o to poprosiła to musi mieć gdzieś kupon, no i taki się znalazł w jej torebce. Spisałem liczby z kuponu jako te wylosowane, kupon na swoje miejsce i czekam na powrót. Wchodzi mama i się pyta czy spisałem. Tak oczywiście, no i wyciągnęła z torebki i patrzy patrzy, mówi co jest. Widzę uśmiech, łzy, za chwilę krzyk. No ale nie chciałem, by padła więc jej powiedziałem, że żartuje ale szybko musiałem opuścić pokój, bo krzyk szczęścia przeniósł się na krzyk złości w moim kierunku. YAFUD

Moja dziewczyna wróciła...

Moja dziewczyna wróciła po ostro zakrapianej imprezie, kiedy ja już spałem. Korzystając z kropelki przykleiła mi do tyłka masę cekinów i teraz za nic na świecie nie mogę się ich pozbyć. Dlaczego to zrobiła? Bo jest prawdziwą maniaczką Zmierzchu i chciała, żebym pobłyskiwał w świetlne tak jak główny bohater Edward. YAFUD

Na ławce w londyńskim...

Na ławce w londyńskim parku siedzi dystyngowana, dobrze ubrana i zadbana kobieta, czytając z zainteresowaniem jakąś książkę. W pewnym momencie dosiada się brudny, zapuszczony kloszard i z zatłuszczonej gazety zaczyna wyciągać nadgryzioną kanapkę.
- Może się pani poczęstuje? - pyta
- Nie, dziękuję - odpowiada zniesmaczona kobieta
Po skonsumowaniu kanapki, kloszard grzebie w pobliskim śmietniku i wyciąga z niego batonik czekoladowy, lekko już zazieleniały.
- A może coś słodkiego? - pyta
- Nie, dziękuję! - ostrym głosem odpowiada kobieta
- Mniemam, iż na laseczkę też nie mogę liczyć - zagaduje kloszard