PO ZALICZENIU
Wczoraj mój znajomy mało do rozwodu nie doprowadził. Wrócił jakiś zmęczony wieczorem, zona zmusiła go do wypełnienia obowiązków małżeńskich, odwalił jak, to określił pańszczyznę, odwrócił się dupą i lekko przysypiać zaczął. Zona kolegi (kolega jakieś zajęcia z informatyki prowadzi dorywczo na prywatnej uczelni) najwidoczniej lekko zawiedziona rzekła:
- Czy to już wszystko panie profesorze?
- Aaaaa, no tak... Daj indeks - rzekł zaspany.