psy
fut
lek
emu
#it
hit
syn

Chłopak namawia dziewczynę:...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

TU JEST POLSKA...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

- Kuźwa, żona mi więdnie....

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

NIANIA...

NIANIA

Kiedy jeszcze byłem przedszkolakiem (wieki temu), moi rodzice namiętnie chadzający wieczorami na towarzyskie imprezy do pobliskiego kasyna wojskowego, oddawali mnie pod opiekę sąsiadki: pani Jadwini. Pani Jadwinia była starszą, siwowłosą kobietą, przemiłą, wyrozumiałą i ciepłą. Oczywiście dopóty, dopóki bez szemrania wykonywałem wszelkie jej polecenia – ze znienawidzonym „Nie wstaniesz od stołu, dopóki nie zjesz wszystkiego, co do okruszka” włącznie. Jak ja nienawidziłem tej baby! Za to moi starzy z jakiegoś powodu bezkrytycznie ją kochali i bez wahania powierzali jej życie swego pierworodnego, a nawet klucze do mieszkania!
I oto któregoś razu Baba Jadwinia ścięła się ze mną mocniej niż zwykle. Jak dziś pamiętam, poszło o zupę pomidorową – wyjątkowo zresztą paskudną. Łatwo się domyśleć, że przegrałem tę bitwę i musiałem zjeść ohydną zupkę, ale właśnie przez to moja nienawiść sięgnęła szczytu. Pech chciał (a może szczęśliwy traf?), że Baba Jadwinia następnego ranka wywróciła się w drodze do sklepu i skręciła nóżkę, bidula. Jak raz w swoje urodziny! Wieczorem starzy zaciągnęli mnie siłą do pani Jadwini, żeby złożyć jej życzenia urodzinowe i powrotu do zdrowia. Jeszcze na wszelki wypadek ojciec urządził mi na klatce schodowej próbę generalną pt. „To co powiesz pani Jadwini, synku?” i pokiwał zadowolony głową słysząc, jak recytuję standardową formułkę „wszystkonajlepszą”.
Wchodzimy. Pani Jadwinia w łóżeczku, ze sztywną nóżką. Moi rodzice wręczają kwiatki, składają życzenia, po czym ojciec wypycha mnie przed siebie, żebym odprawił stosowne zaklęcia przywracające stare truchła do zdrowia. A mi, właśnie wtedy, jak raz przypomniała się ta nieszczęsna zupa pomidorowa! I oto śliczny, blondwłosy aniołek (to ja!) pochyla się nad schorowaną starszą panią i mówi:
– Życzę ci... (rodzice uśmiechnięci szeroko, dumni ze swego grzecznego dziecka). – Życzę ci... (Baba Jadwinia także uśmiecha się życzliwie, spodziewając się już za chwilę słów miłości płynących prosto z serca).

Słodka scenka rodzajowa, jak z obrazka na pudełku przedwojennych czekoladek.

Podobno, gdy wypowiadałem poniższe słowa, uśmiech zniknął z mojej twarzy jak zdmuchnięty. Dokończyłem już ze śmiertelnie poważnym obliczem:

– Życzę ci... ŻEBYŚ ZDECHŁA, TY STARA KROWO!

Stało się!
Cud, że Baba Jadwinia nie zeszła po tym na zawał. Cud, że po laniu, jakie wtedy dostałem, mogłem jako tako siedzieć na pupie. Nie muszę dodawać, że jeszcze tego samego dnia „szczerze”, pełen skruchy, przeprosiłem (gestapo tak nie zmuszało partyzantów do sypania swoich kolegów, jak moi starzy prośbą i groźbą nakłaniali mnie wtedy do przeprosin i „wyznania grzechów” przed nianią z piekła rodem). Najgorsze, że Baba Jadwinia szybko wyzdrowiała i już przy kolejnym z nią spotkaniu, czekała na mnie... zupa pomidorowa... ...jej mać.

NFZ

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

JEDNA KACZKA TO PIKUŚ... CAŁE STADO... TO JEST SIŁA!

Ten filmik trwa 9 s, a przez ostatnią noc puszczono go ponad 30 mln razy. W pełni to rozumiemy...
Gdy niejaki Charlie Murphy trafił w supermarkecie na kosz pełen gumowych piszczących kaczek, nie mógł się powstrzymać przed ich przetestowaniem. Rezultat przeszedł jego najśmielsze oczekiwania.

Pisk pojedynczej gumowej kaczki nie robi wrażenia, ale całe ich stado brzmi jak armia idąca na bitwę z okrzykiem bojowym na ustach.

Od kilku dni wk*** mnie...

Od kilku dni wk*** mnie jakiś długowłosy łachmyta okrutnie fałszujący na saksie pod moim oknem. Kupiłem kilo cytryn, usiadłem przed nim i zacząłem je jeść. Po półgodzinie on się poddał, a ja miałem torbę po cytrynach pełną pieniędzy... Założyliśmy spółkę!

Biuro. Dziesiąta wieczór....

Biuro. Dziesiąta wieczór. Dwóch księgowych szykuje sprawozdanie roczne. Jeden zagaduje drugiego:
- Ile miesięcy ma rok?
- Hę? Co?
- Miesięcy w roku?
- E...e..e.. dziesięć bez VAT.

Podczas wykładu naukowego...

Podczas wykładu naukowego znany lekarz poruszył problem nieczytelnych recept.
Wszyscy zgodzili się z nim, natomiast jeden słuchacz oświadczył, że nie ma powodu do narzekań.
- Gdy kiedyś otrzymałem receptę, to przez dwa lata okazywałem ją konduktorom w pociągach jako bilet. Pokazałem ją też policjantowi i uniknąłem mandatu, a ostatnio moja córka gra z tej recepty na fortepianie!

WŁASNA OPINIA...

WŁASNA OPINIA

Tekst szefa do asystentki biura sprzed chwili:
- Wpadłem właśnie na jeden genialny pomysł i chciałem usłyszeć twoją opinię. Zaznaczam, że pomysł jest genialny.