#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

- Dlaczego nie przyjechałeś...

- Dlaczego nie przyjechałeś wczoraj na zlot twardzieli?
- Żona mnie nie puściła.

Wieczór w parku chłopak...

Wieczór w parku chłopak czule szepcze dziewczynie do ucha:
- Kochana wypowiedz te słowa, które połączą nas na wieki.
- Jestem w ciąży!!!

- Robiłam dzisiaj zakupy...

- Robiłam dzisiaj zakupy i zabrakło mi pieniędzy - mówi żona do męża. Wstąpiłam więc do Twojego biura. W Twoim pokoju nie było nikogo, wzięłam Ci z marynarki trzysta złotych. Nie gniewasz się?
- Ależ skąd kochanie. Tym bardziej, że dzisiaj poszedłem do pracy w swetrze.

Stefan umarł. Jego żona...

Stefan umarł. Jego żona Zosia długo go opłakiwała, po pogrzebie nie mogła dojść do siebie. Ale w kilka dni później, za radą koleżanki postanowiła sprawdzić, czy to prawda, ż emożna w trakcie seansu spirytystycznego skontaktowac sie z ukochanym.
Po kilku wywołaniach, Stefan się odezwał i rozmowa potoczyła sie mniej więcej tak :
- Ukochany !!
- Ukochana ?!?!
- bardzo się cieszę Stefku, że mogę z tobą chociaż tak porozmawiać.
Co wy tam robicie po śmierci, czym sie zajmujesz ?
- wstajemy rano, jemy sałatkę i bzykamy się aż do obiadu
- a po obiedzie ?
- na obiad znowu sałata i znowu bzykanie do wieczora
- jak to ? w Niebie tylko się bzykacie i jecie sałatę ????
- w jakim Niebie !!!!! ja jestem teraz królikiem w Australii

W drodze do kościoła...

W drodze do kościoła młoda para zginęła w wypadku samochodowym.
Stojąc u bram nieba i czekając na św. Piotra zastanawiali się, czy jest możliwe wzięcie ślubu w niebie.
Gdy św. Piotr się pojawił zadali mu to pytanie.
On odpowiedział, że to pierwsza taka prośba i właściwie to nie wie, ale pójdzie się dowiedzieć.
W czasie nieobecności świętego (miesiące lecą) para zaczęła się zastanawiać, czy czasem nie popełnia błędu, no bo jeśli do siebie nie pasują, jeśli coś pójdzie nie tak - utkną w niebie złączeni na zawsze.
Po trzech miesiącach wraca zmęczony święty, informuje ich, że wzięcie ślubu jest możliwe.
Para stwierdza - ok, ale jeśli coś będzie nie tak, to czy będą mogli wziąć rozwód.
Wściekły św. Piotr rzuca kluczem o ziemię.
- Czy coś nie tak - pyta wystraszona para.
- Dajcie spokój - mówi św. Piotr - zajęło mi trzy miesiące żeby znaleźć tu jakiegoś księdza, czy zdajecie sobie sprawę, ile może potrwać znalezienie prawnika?

Czterech żonatych mężczyzn...

Czterech żonatych mężczyzn w niedzielne przedpołudnie gra w golfa. Przy trzecim dołku jeden z nich mówi:
- Nie macie pojęcia co musiałem przejść, żeby dzisiaj z wami zagrać. Musiałem obiecać żonie, że w przyszły weekend pomaluję cały dom.
Na to drugi:
- To jeszcze nic, ja musiałem obiecać, że wykopię w ogródku basen...
Trzeci:
- I tak macie dobrze... ja będę musiał przejść całkowity remont kuchni...
Czwarty z graczy nie odezwał się ani słowem, ale oczywiście pozostali nie dali mu spokoju:
- A ty czemu nic nie mówisz? Nie musiałeś nic obiecać żonie żeby cię puściła?
- Nie - odparł czwarty. - Ja po prostu nastawiłem budzik na 5:30 rano. Gdy zadzwonił, to szturchnąłem żonę i spytałem: "Seksik czy golfik?"
W odpowiedzi usłyszałem:
- Odpie*dol się, kije są w szafie...

Kiedyś, nie tak dawno...

Kiedyś, nie tak dawno temu żył sobie pewien młody gość, który lubił jeść kapustę z grochem. Oczywiście wiadomo jaka reakcja następowała w jego organizmie, krótko po spożyciu owej skądinąd wyszukanej potrawy. Pewnego dnia spotkał dziewczynę i się w niej zakochał, ze wzajemnością. Kiedy zdecydowali się pobrać, młody człowiek uzmysłowił sobie, że nie może już więcej jeść grochu z kapustą, i będzie to jego poświęcenie za znalezienie szczęścia osobistego. Po krótkim czasie ożenił się. Trzy miesiące minęły i młody człowiek powracając do domu z pracy, przechodził koło restauracji. Nie mógł nie zauważyć pociągającego i miłego dla nosa zapachu grochu z kapustą, aż zakręciło mu się w głowie, nie namyślając się długo wszedł do knajpki i zamówił jeden za drugim aż trzy talerze swojego przysmaku, wiedząc, że ma do domu jeszcze kawałek drogi, więc efekt tej potrawy powinien zostawić na świeżym powietrzu. Oczywiście po drodze sobie wesoło popierdywał, przybywając pod swoje drzwi całkiem bezpiecznie, że nic z gazów już nie zostało w żołądku.
Żona przywitała go od progu i wyglądała na podekscytowaną:
- Kochanie mam dla Ciebie niespodziankę, którą dostaniesz przy obiedzie!
Po czym zakręciła mu chusteczkę na głowie, i niewidzącego nic pociągnęła do stołu. Musiał jej obiecać, że absolutnie nie będzie podglądał, aż ona nie zdejmie mu chusteczki z oczu. Gdy żona już miała odsłonić mu oczy, w tym samym momencie zadzwonił telefon. Mąż się ucieszył, bo nagle poczuł że znowu ma ochotę na wypuszczenie następnego, żona jeszcze raz kazała mu obiecać, że nie będzie podglądał i poszła odebrać telefon, on wykorzystał ten moment podniósł jedną nogę i z ulgą wydał odstrzał. Nie tylko, że był on głośny, ale również i śmierdział jak tuzin zgniłych jajek. Facet miał problemy przez moment ze znalezieniem tchu, więc pomacał za serwetką i rozdmuchał powietrze wokół siebie, po tym jednym poczuł się znacznie lepiej, ale następny już czekał, nie zastanawiając się długo, mąż podniósł drugą nogę i sruuuuu, następny wyleciał mu z hukiem. Tym razem był on jeszcze bardziej śmierdzący, więc musiał się odwachlowywać rękami przez dobrą chwilę zanim smród opuścił go. I znowu poczuł, że mu się zbiera, tym razem pierdnął tak głośno, że było słychać pobrzękiwanie szklanek, a kwiatki na stole mocno przywiędły. Cały czas przysłuchiwał się czy żona już kończy rozmowę i dotrzymując przyrzeczenia nie podglądał co żona przygotowała mu na obiad. Przez następne 10-ęć minut mąż podpierdywał sobie, a że smród był za każdym razem okropny, więc musiał się odganiać od niego serwetką. Kiedy usłyszał, że żona odkłada słuchawkę szybko położył serwetkę na kolanach, uśmiechając się z zadowolenia i udając niewinnego. Żona przepraszając, że tak długo musiał czekać i upewniając się, że nie podglądał, zdjęła mu chusteczkę z oczu i wykrzyknęła radośnie:
NIESPODZIANKA!!!
Ku jego kompletnemu zdziwieniu, zobaczył stół zastawiony a przy nim tuzin gości siedzących i czekających na rozpoczęcie imprezy imieninowej.

Przyszedł chłopak z dziewczyną...

Przyszedł chłopak z dziewczyną do księdza, zapytać ile za ślub trzeba zapłacić.
Ksiądz do niego:
- A na ile pan wycenia swoją przyszłą żonę?
Chłopak chwilę pomyślał, wyjął 100zł i położył księdzu na stole. Ksiądz wziął 100 zł... zerknął na przyszłą pannę młodą... i 50zł wydał.

Jolka zwierza się przyjaciółce...

Jolka zwierza się przyjaciółce, że dostała od kochanka złoty pierścionek.
Rzekła przy tym, że boi się go nosić bo jej mąż jest okropnie zazdrosny, a oprócz tego jest okropnie wielki, silny i na dodatek strasznie głupi.
Koleżanka radzi:
- Idź na spacer z psem i z nim i udawaj że znalazłaś pierścionek na ścieżce
I tak się stało. Pani Jola z mężem spaceruje w parku, wtem się schyla, podnosi coś maleńkiego.
- Kochanie, zobacz jaki śliczny pierścionek znalazłam! Nawet jest z kamyczkiem. I pasuje na mój paluszek!!!
Mąż spogląda z zazdrością:
- k***a, ty Jolka to masz zawsze szczęście... ja też wczoraj znalazłem Zaje****e bokserki w naszym łóżku..... ale były za małe

Facet u kochanki (mąż...

Facet u kochanki (mąż na delegacji), a tu nagle klucz w zamku grzebie...
Babka niewiele myśląc mówi mu:
- Stań na środku, tak jak jesteś goły, a ja powiem staremu, że taka statuę kupiłam.
Mąż wchodzi, rozgląda się, zauważa:
- A to co?
- No... kupiłam taka statuę, znajomi też mają, taka teraz moda...
Mąż machnął ręką i poszedł spać. Żona też. W środku nocy mąż wstaje, idzie do kuchni, wyciąga chleb, smaruje masełkiem, kładzie szyneczkę, serek, ogóreczka... podchodzi do statuy i wręcz ze słowami:
- Masz, ja tak trzy dni stałem, żeby choć k***a nakarmiła...