KILLER
Było to dawno temu - koniec lat 90, kiedy byłem młodym podoficerem służby zasadniczej w armii. Możliwe, że już to któryś z moich kumpli, kiedyś tu wrzucił, ale nie znalazłem...
Zostałem przydzielony do batalionu dowodzenia jednej z brygad na zachodnich kresach.
W mojej kompani, wśród tzw. dziadków była jedna wybitna osobowość. Killer - starszy szeregowy, później zdegradowany za wybryki najróżniejszej maści. Inteligentny, ale wybitnie niesubordynowany, którego ulubionym słowami były "mało" i "cieno" - które oznaczały, że ma na tyle mało czasu do zakończenia służby, żeby wykonywać jakiekolwiek rozkazy. Aby chłopaka utemperować, zawieszano mu urlopy, dawano służby co 24 i inne najróżniejsze zadania. Na warty nie chodził, bo tam nie było playstation, a i nie było odważnego, żeby mu kałacha do łap dał. Całodniowe łupanie w playstation chłopak odsypiał na służbach podoficera dyżurnego, które ciągnął co 24h. Na jednej z nich został przyłapany przez oficera dyżurnego jednostki. Rano po śniadaniu apel kompanii. Szef kompanii wygłasza opr. dla Killera i kończy znamiennymi słowami "Killer, Ty masz chłopie g...no zamiast mózgu", potem przeszedł do omawiania spraw szkoleniowych. Po jakiejś minucie Killer podnosi rękę i tak trzyma... Sierżant w końcu pyta z czułością w głosie: "Co chciałeś jełopie.", na co Killer wzbijając się na wyżyny swojej elokwencji:
- Panie sierżancie, tak, a propos gówna... głęboka myśl mi się na usta ciśnie.... mogę?
- No możesz!!
Killer w te pędy ze stukiem pognał galopem przez korytarz. Sierżant zdębiał.
- A ty ku**a gdzie?!
- No przecież mówiłeś, że mogę!... - i poleciał do klopa.