#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

OFERTA BEZTERMINOWA?...

OFERTA BEZTERMINOWA?

Lata osiemdziesiąte, wczesne na dodatek. Nasze nowe osiedle, telefonów co kot napłakał, możliwości załatwienia - wiadome. Moja mama, dysponując rozległymi znajomościami, pomknęła raz do tepsy z kawą, ciastkiem, czymś tam jeszcze. Poświergotały z urzędniczkami jak te majowe słowiki, po czym padła propozycja na uszko:
- Niech pani idzie w stronę małego kościółka, monter, gruby Stefan, będzie tam jechał rowerem, taki z dużą torbą z narzędziami (hm?), on zaraz ma wracać. No to niech mu pani da adres i no... trzeba coś będzie wrzucić w sakwę. Na pewno przyjedzie i zamontuje telefonik.
Moja mama pomknęła rączo niczym gazela naprzeciw wyzwaniu łapówkarsko - telefonicznemu i błyskawicznie dostrzegła nadjeżdżającego na rowerze grubego montera. Zaczepiła chłopa i pomna pouczeń (dzisiaj noszących znamiona przestępstwa) zaoferowała:
- Proszę pana, tu jest mój adres, proszę tam pojechać i na mnie zaczekać, ja zaraz dojadę.
Chłop spojrzał z ukosa, ale z roweru zszedł.
- O co chodzi? - spytał.
- Ha ha ha - nieco nerwowo zaśmiała się mama, niezwyczajna wręczać korzyści finansowych. - Rozumiem, ale wszystko dogramy. Proszę tylko na mnie poczekać w domu. Wiem, co pan ma na myśli. Obiecuję, że się dogadamy, a pan nie pożałuje.
Chłop zrobił oczy jeszcze większe.
- No, niech pan nie udaje niewiniątka - matka nie spodziewała się, że opór będzie aż tak duży. - Przecież mówię, że pan nie pożałuje.
- Widzę, że nie będę żałować - wystękał wreszcie gruby Stefan.
- Ale ja mam żonę, mam dzieci...
- Boże, co mnie jakaś pana obchodzi, niech pan już przestanie udawać, że panu też nie zależy - mama się wyraźnie wk**wiła. - Dostanie pan tyle, ile pan będzie chciał, ok?
Gruby Stefan zrobił się czerwony jak arbuz i zaryczał w końcu.
- ALE O CO CHODZI KONKRETNIE?!
- No, o montaż telefonu...
- To niech pani idzie do jakiegoś montera, bo ja milicjant jestem, z komendy jadę.
I gdy matka spieprzała jak dziad Kaczyńskiego, dogoniły ją jeszcze słowa:
- Ale ta pani oferta aktualna?!

Na skrzyżowaniu typu...

Na skrzyżowaniu typu T jakaś babka wjechała mi z impetem w bok auta. Zostałem przez nią oskarżony o to, że nie włączyłem kierunkowskazu. Ciężko jej nie przyznać racji... bo jechałem prosto. YAFUD

WINDYKACJA...

WINDYKACJA

Opowiadał mi dziś jeden windykator:
- Mieliśmy klienta, hurtownika handlującego samochodami. I zastaw rejestrowy na towarze. Samochodach, znaczitsia. Jadę na miejsce zająć towar. Miały być samochody... Całe pole samochodów. Po horyzont. I myślisz że były? Ja cię znam, ty myślisz, że ich nie było. A one tam były!
Ino same porozbijane...

NIEPRZEWIDYWALNY...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

WALENTYNKI...

WALENTYNKI

Wrzuciłem koledze do skrzynki kartkę walentynkową. Napisałem na niej:
"Nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku wczoraj w pubie. Mam wrażenie, że na krótki moment nasze oczy się spotkały i wtedy moje serce zabiło szybciej. Udało mi się dowiedzieć gdzie mieszkasz i gdy zobaczyłem tę kartkę, od razu pomyślałem o nas.
Mam nadzieję, że czujesz to samo, przystojniaku. Do zobaczenia w pubie, całuję, Zdzisław."
Ciekawe co powie, gdy spytam go, czy dostał jakieś kartki w te walentynki. I czy kiedykolwiek wróci do tego pubu.

ZBAWICIEL...

ZBAWICIEL

Dwa dni temu, wieczorem, widzę mojego 4-letniego syna: przyczajony półleży koło jakiegoś mebla, na głowie kask z włączoną latarką czołową ("żołnierski"), a w ręce zabawkowy młotek wzniesiony nad podłogą.
Pytam go co robi. A on ze śmiertelną powagą, półgłosem:
- Zbawiam mrówki!

PS. Ciężki ateista. Po prostu pomylił "zwabić" i "zbawić"

SERWER...

SERWER

Sytuacja: piszę taki kawałek programu, który ma wysyłać newsletter. Program teoretycznie jest poprawny, ale za nic nie chce wysłać jakiejkolwiek wiadomości przez serwer wskazany przez klienta. Dzwonię więc do klienta, on mi przekazuje namiary na swojego człowieka z IT. Dzwonię do niego i zaczynam mu tłumaczyć problemy, jakie napotkałem przy korzystaniu z ich serwera:
[Ja] - .... [dużo o nagłówkach, protokołach i innych]...
[IT] – No, ale ja nie widzę problemu. Przecież ten serwer jest tak skonfigurowany, żeby nie dało się przez niego wysyłać wiadomości...
[Ja] - To po cholerę wysyłaliście nam te dane dostępowe
[IT] - No ja też nie wiem...

SZTUKA PRZEKONYWANIA...

SZTUKA PRZEKONYWANIA

Takie nastały czasy, że rozmowy przez telefon komórkowy prowadzimy już wszędzie.
Siedzę sobie jak panisko w autobusie a nad moją głową [c]hłopakowi maija-hi maija-ho zagrało. Odebrał. Oto, co usłyszałam:
c - Cześć kochanie. Jesteś jeszcze w pracy?
- (...)
c - A... Już wyszłaś... A minęłaś już korek?
- (...)
c - Nie było korka? A pójdziesz na zakupy?
- (...)
c - Aaaa! zrobiłaś już zakupy? To zaraz będziesz w domu?
- (...)
c - To czemu nie mówisz, że jesteś w domu? Co będzie na kolacyjkę?
- (...)
c - To bardzo fajnie. Potem obejrzymy jakiś film.
- (...)
c - TO PO CO robiłaś kolację, skoro chcesz iść do knajpki?
- (...)
c - Z kim? Jak to ja zostaję w domu?
- (... !!! ...)
c - Czemu mi to robisz?
- (...)
c - Ile? Osiem piw? Dobrze kochanie, idź z przyjaciółką na tę kolację, jakoś sobie poradzę. Pa kochanie. Pa.

ŁĄCZNOŚĆ W WOJSKU...

ŁĄCZNOŚĆ W WOJSKU

Jak byłem w wojsku, na unitarce, w drugim plutonie był taki koleś, co się nazywał Szczepan Pompka.
Był już wieczór. Wszyscy leżeli na wozach. Z dyżurki pedefa dobiega nagle dźwięk telefonu. Nastała cisza, gdy nagle kapral zawołał na całe gardło:
- Pompka do telefonu!
A z jakiejś sali padło:
- Co to k***a jest pompka do telefonu?

KOCHANY MĘŻCZYZNA...

KOCHANY MĘŻCZYZNA

Moja Romantyczka znów mnie podbudowała. Oglądamy sobie film, z gatunku „zabili go i uciekł”, gdzie trup się ściele gęsto. Na przemyślenia mnie wzięło. Zapytałem Moją, czy jakbym tak zginął, to czy wdową by została, czy płakałaby? Z bananem na twarzy odpowiedziała:
- Wdową? Gdzie tam, znowu singlem bym była...
Innym razem coś o weselu było, że jakieś się szykuje niedługo. Moja oznajmiła mi, że się nie ochajta, że męża nie potrzebuje. Zapytałem wprost:
- Jak to? A ja?
Moja - A Ty to masz gwarancje do 2012 roku, potem recykling.