RABAT
Jakieś 2 lata temu, pracowałem sobie jako handlowy od kopiarek i sprzętu drukującego. Ze szczęką generalnie nigdy problemów nie miałem, toteż wściekły ból zęba był dla mnie w zasadzie nowością.
Ze dwa dni tak pochodziłem, aż rwanie w szczęce stało się nie do zniesienia. Wskakuje w taksówkę, zostawiając szefa z marudnym klientem i jadę do zaprzyjaźnionej zębolożki.
Pani obejrzała, pogmerała, dziabnęła haczykiem, ja rozdarłem japę i kopnąłem kilka razy w ścianę.
- Trujemy - zakomenderowała dentystka - za paręnaście minut zaboli przez chwilkę i przestanie.
Lekarstwo założone, wsiadam w taryfę i wracam do firmy.
Szef się męczy dalej z klientem. Od słowa do słowa, wyszło, że sobie ustalili kopiarę za 20 tysięcy z hakiem. Przeliczyłem szybko w myślach prowizję i z uśmiechem siadamy do biurka, żeby papiery podpisać.
- A jakiś rabacik to jeszcze wytarguję? - szczerzy się klient.
Spojrzałem na niego i wtedy zadziałała trucizna.
- JA PIE**OLĘ!!! - ryknąłem, zaskoczony bólem.
Szef zamarł.
Ja też.
A klient cichutko zza biurka:
- To może chociaż jakiś toner zapasowy?