#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

STOPNIOWANIE...

STOPNIOWANIE

A dziś kolejna z przygód uczenia gramatyki owego 5-cio latka przez mamę
Otóż mama stwierdziła, że odmiana czasowników przez osoby to trochę nudne, jeśli się to ćwiczy cały miesiąc. Jednak żeby nie przerwać passy nauczania, stwierdziła, że należy zmienić repertuar na stopniowanie przymiotników. Na początku szło bardzo dobrze: na kartce papieru były narysowane 3 domki, każdy był innej wielkości, a synek musiał odgadnąć, który jest mały, mniejszy i najmniejszy bądź duży większy i największy. Szło mu całkiem nieźle. Do momentu aż kartka przestała być pomocna:
- Kuba, a jak będzie ze słówkiem "zły"?
[bez wahania i bez wstydu] -Zły, wkurzony, wku**iony!!
No co? W końcu żyje się już 5 lat na tym świecie i słyszy się to i owo, a potem trzeba tylko wiedzieć, w jakim momencie użyć nowych słówek.

WALENTYNKI...

WALENTYNKI

Wrzuciłem koledze do skrzynki kartkę walentynkową. Napisałem na niej:
"Nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku wczoraj w pubie. Mam wrażenie, że na krótki moment nasze oczy się spotkały i wtedy moje serce zabiło szybciej. Udało mi się dowiedzieć gdzie mieszkasz i gdy zobaczyłem tę kartkę, od razu pomyślałem o nas.
Mam nadzieję, że czujesz to samo, przystojniaku. Do zobaczenia w pubie, całuję, Zdzisław."
Ciekawe co powie, gdy spytam go, czy dostał jakieś kartki w te walentynki. I czy kiedykolwiek wróci do tego pubu.

Polska reprezentacja...

Polska reprezentacja siatkarzy wygrała z reprezentacją Rosji. Po meczu do prezydenta Polski dochodzi telegram od prezydenta Rosji:
"Gratulacje STOP ropa STOP gaz STOP"

UROKI MOTORYZACJI...

UROKI MOTORYZACJI

Byłem ci ja wczoraj opony wymienić na zimowe. Zakład wulkanizacyjny mieści się na sąsiedniej ulicy, w sumie i szef, i monterzy, i większość klientów to moi sąsiedzi i znajomi. Całość dzieje się na Śląsku.
Przede mną na podnośnik wjechał szef Rady Dzielnicy swoją wypaśną do bólu, czarną Toyotą RAV4. W bagażniku miał komplet opon i jeszcze parę rzeczy, w tym około metrowy kawał czegoś, co przypominało grubą na trzy palce stalową rurę w kolorze czerwonym, a czego istoty niestety nie poznałem.
Monter wyjął z bagażnika opony oraz wzmiankowaną rurę plus jeszcze parę śmieci, wymienił co miał wymienić, letnie gumy popakował w worki i zabrał się do umieszczania ich w bagażniku. W międzyczasie właściciel Toyoty rozmawiał z szefem warsztatu i dość był zaaferowany, chyba się targował o cenę, bo nie zwracał większej uwagi na montera i to, co robił. Ten natomiast złapał w rękę rzeczoną rurę, wywinął nią młynka i wrzeszczy:
- Panie Alojz! A co jo z tym mom zrobić?! Kaj mom ta ruła wciepać?!
Na to właściciel Toyoty, wciąż zajęty rozmową z szefem:
- A zapakuj mi ją do zadku...
Co prawda miał na myśli umieszczenie rury w bagażniku, ale siakoś tak się fartownie wstrzelił z tym tekstem, że monter najpierw zamarł, a później wraz z całym warsztatem, szefem i niżej podpisanym kulał się ze śmiechu po podłodze...

Ojciec mojej dziewczyny...

Ojciec mojej dziewczyny zaoferował mi dzisiaj 100 dolarów za zerwanie z nią. Natychmiast odparłem, "Nie ma mowy", ale moja już eks-dziewczyna wyrwała mu pieniądze z ręki ze słowami "umowa stoi". YAFUD

ZOSTAŁO MU KILKA......

ZOSTAŁO MU KILKA...

Rzecz się działa w jednym z marketów elektronicznych. Do serwisu jak w pewne dni bywa spora kolejka petentów. W pewnej chwili przychodzi gość i zajmuje miejsce w kolejce. Pod pachą trzyma kilka desek o takiej samej długości. Pracownicy serwisu rzucili okiem na gościa, potem na siebie, ale cóż kolejka jest więc trzeba działać. Po kilkudziesięciu minutach (tak około 20) klient z deskami podchodzi do pracownika i odzywa się w te słowa:
[K]lient - Dzień dobry, ja chciałem oddać te deski.
[P]racownik - ?
[K] - No za dużo kupiłem i mi zostało, chciałem je oddać.
[P] - Ale jak to chce Pan oddać?
[K] - Normalnie, przecież sprzedawca powiedział, że mogę oddać jak mi zostanie, więc przyniosłem (i tu kładzie deski na biurko).
[P] - Ale nie może Pan oddać tych desek bo nie u Nas kupione.
[K] - Jak to nie u Was kupione?! Dwie godziny temu kupowałem!
[P] - Ale to niemożliwe proszę Pana, nie mógł Pan tego u Nas kupić.
[K] - Jak to nie!? Chyba wiem gdzie kupowałem! Proszę tutaj jest paragon!
[P] - (Wziął paragon i patrzy: >CASTORAMA< Wie Pan chociaż gdzie się znajduje? Proszę się rozejrzeć.
[K] - (Rozgląda się) O k***a! Przepraszam.
I poszedł.
Dodam że sklep z deskami był 50 metrów dalej, ale że się nie poznał od przyjścia i czekania w kolejce to nie wiem jak i o czym myślał hhiehiehie. Inna kolorystyka sklepu, inny sprzęt i żadnych desek...

METAMORFOZA...

METAMORFOZA

Samochód zepsuł mi się dość poważnie, a co za tym idzie, nagle się okazało że ja to nie mam wszędzie blisko, tylko tak naprawdę wszędzie daleko.
W warsztacie nikt się jednak tym specjalnie nie przejmował, przez co trzy tygodnie pozostawałem bez samochodu. Spoglądając w lustro, na domiar złego, stwierdziłem, że normalnie zarosłem jak dziki agrest i wypadałoby jakiegoś fryzjera odwiedzić. Ten, do którego zwykłem chodzić, oddalony był o całe lata świetlne, a że tak słabo mobilny jestem, bez samochodu, to zmuszony byłem poszukać innej lokalizacji gdzieś bliżej. Nie szukałem długo, bo już po jakiś pięciu minutach znalazłem salonik o wdzięcznej nazwie "Metamorfoza". Zabrzmiało to trochę złowieszczo, ale ja byłem zdecydowany i zdesperowany, bo to zawsze do domu bliżej a i zmrok już zapadał i nie chciało mi się dalej szukać. W krótkich żołnierskich słowach wytłumaczyłem gościowi, sprawiającemu wrażenie mocno metroseksualne, o co mnie się rozchodzi:
- Maszynką na krótko proszę...
Gościu zrozumiał i rach ciach sprawnie mnie obciął po czym padło pytanie:
- Stylizujemy?
Zerknąłem z powątpiewaniem w lustro i przez głowę przemknęła mi myśl że nie ma co specjalnie stylizować, ale przewrotnie powiedziałem:
- A stylizuj pan...
A ten jak mi nie nawali żelu, jak mi jakiś "dzióbki" na głowie porobi...
Głupio mi było się odezwać bo przecież się zgodziłem.
Dobrze że było ciemno i do domu blisko a tam od razu łeb pod kran... Tfu metamorfoza... Psia jego mać...

SAMOKRYTYKA...

SAMOKRYTYKA

Dziś rano wysiadam z ojcem z auta idę zamknąć bramę, wracam i widzę na tylnej szybie napis brudas. Mówię to ojcu, a on na to:
- Wiem sam sobie napisałem.

Jadę dzisiaj autobusem...

Jadę dzisiaj autobusem do pracy. Wchodzi ładna, bardzo ładna dziewczyna. Uśmiechnąłem się do niej. Ona do mnie. Patrzyła na mnie z wielkim uśmiechem. Myślę sobie: podobam się jej, idę zagadać. Tak zrobiłem. Niestety nie uśmiechała się z sympatii ... miałem ptasią kupę na włosach. YAFUD

DO CZECH TO JA MAM ZA DARMO...

DO CZECH TO JA MAM ZA DARMO

Koleżanka (blondynka, żeby nie było wątpliwości) w łykęd bywała ze swoim chłopem w górach, zachodząc też na czeską stronę.
Wczoraj opowiadała nam wrażenia i nagle mówi:
- O! A na telefonie cały czas mam Czechy!
Hm. Do granicy daleko, więc nie ma bata, żeby ciągle czeską sieć ściągał...
Dzwoni do operatora.
- Wczoraj byłam w Czechach i cały czas mam Czechy na telefonie bo się nie przełączyło.
- [...]
- Nie jestem daleko od granicy
- [...]
- Tak, wyłączałam i włączałam
Nie słuchałem dalej bo wyszedłem z pokoju. Wracam. Siedzi i się żali że ciągle ma te Czechy i Czechy. Nie wytrzymałem tego jęczenia i biorę ten telefon. Patrzę. Oniemiałem. Patrzę jeszcze raz. Oniemiałem jeszcze raz. A na telefonie jak byk:
Orange
Pon 02 Cze