Byłam z facetem ładnych parę lat. Związek jak związek. Zdarzały się kłótnie jednak do nie udanych nie należał - jak mi się przynajmniej wydawało. W międzyczasie poznałam pewną dziewczynę. Czasem wyszłyśmy na spacer, jakieś piwko. W każdym bądź razie kontakt utrzymywałyśmy cały czas z mniejszym lub większym natężeniem. Mój facet o tym dobrze wiedział, z resztą zdążył ją poznać osobiście dzięki mnie. W związku zaczęły pojawiać się niezrozumiałe sprzeczki. Widywaliśmy się praktycznie codziennie, aż w końcu jednego dnia luby napisał mi, że się nie zobaczymy bo źle się czuje. Postanowiłam więc go sama odwiedzić. Jako, że mieszkamy jeszcze z rodzicami otworzyła drzwi jego mama, patrząc na mnie ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Rozumiem, rzadko do niego przychodzę, ale żeby być aż tak zdziwioną? Zanim coś powiedziałam usłyszałam na wejściu: Przecież X nie ma. Na moje pytanie gdzie jest skoro źle się czuł dowiedziałam się jedynie, że powiedział rodzicom, że już razem nie jesteśmy, a sam pojechał z nową dziewczyną do kina. W tym momencie chwyciłam za telefon i zaczęłam do niego namiętnie dzwonić - bez odzewu. Próbowałam dodzwonić się do owej koleżanki, z którą miałam spotkać się dnia następnego, o przesunięcie spotkania na dziś bo chciałam się koniecznie komuś wyżalić - również brak odzewu. Po około 30 minutach koczowania pod jego bramą zobaczyłam w końcu jego auto. Jakim zaskoczeniem było dla mnie gdy z drzwi pasażera wyłoniła się ona, moja koleżanka. Z rozmowy - właściwie było to jedynie darcie mordy - dowiedziałam się, że spotykają się od 3 miesięcy, a jego matka dowiedziała się o "nowej dziewczynie" dwa tygodnie wcześniej. Teraz nie mam ani chłopaka, ani koleżanki. Jak to mówią. Najlepsza koleżanka, to męża kochanka... YAFUD
Byłam z facetem ładnych...
- Strona 1
- ››