OBCOKRAJOWIEC
W tegoroczne wakacje wybraliśmy się z kumplami do miejscowości zwanej Rabką. Akcja ma miejsce pewnego upalnego dnia, kiedy to się integrowalibyliśmy. Większość stada zmęczona, jedynie [J]a i [K]umpel zostaliśmy na placu boju, żądni wrażeń, po które to wrażenia udaliśmy się do miejscowej Żabki. Pod owym przybytkiem stało dwóch lekko "zbojowanych" panów - jeden sączył wino z kartonu, drugi zawadiacko trzymając ręce w kieszeniach kurzył papieroska. Wszedłem do środka, kumpel został pilnować chodnika. W międzyczasie między kumplem a owymi jegomościami wywiązał się następujący dialog:
[P]an[1] - Zzsakussszzy?
[K] - Słucham?
[P1] - Zzakussszzy?
[K] - Eee?
Na to wtrącił się swym przepitym basem [P]an[2]:
[P2] - No czy pan zapalisz, się pyta.
[K] - Aha, ee, zakurzy...
Palą sobie w najlepsze, w końcu jeden z panów poczuł potrzebę przerwania niezręcznej ciszy:
[P1] - A tyy, skąd ty psszzyjechałeeeś?
[K] - Eee...
[P2]: Ssso, z Tunesssji?
[K], pojmując istotę pytania - Nie, z Grecji.
(w tym momencie wychodzę ze sklepu, z siatką pełną "wrażeń")
[P1] - A ty ssoo, też z Tunesssji?
[J] - Yy, nie, z Brazylii.
(w tym miejscu obaj panowie wymienili znaczące uśmiechy)
[P1] - Ahaaa, to tfóóój ssstary sięęę buja na palmie i je kokodżżżamboo?
Wrażenia poturlały się po chodniku.