ROZPOZNAĆ SWOJEGO
Tytułem wstępu: pracuję w dziale supportu pewnego Poważnego Serwera. Obsługujemy Europę i wg umowy z klientami obowiązującym językiem jest angielski. Teraz historia właściwa.
Leży sobie w kolejce zgłoszenie z niemieckiej firmy - z opisem błędu, a jakże - od góry do dołu po niemiecku Na ochotnika do obsługi tej sprawy został wyznaczony [K]olega, który oprócz mowy Szekspira włada także językiem Goethego. Dzwoni do klienta i rozpoczyna rozmowę po angielsku (wg umowy przeca). Po upływie trzech chwil i pięciu momentów słyszymy:
[K] - If you like, we can continue in German.
Propozycja trafia na podatny grunt, bo od tej chwili rozmowa toczy się po niemiecku, aż do chwili, kiedy padają słowa:
[K] - Skoro już Pan przeszedł na polski, to możemy zostać przy języku, który najlepiej leży i mnie i Panu.
Nam, słuchającym, to wystarczyło, żeby zaliczyć ROTFLa. Ale kolega kończy rozmowę i referuje:
[K] - Rozmawiam z nim po angielsku i słyszę, że ma jakiś drewniany akcent. No to zaproponowałem mu ten niemiecki, bo po co ma się chłopina męczyć. Gadamy wesoło po niemiecku, no i w końcu mnie pyta o jakiś ficzer, to ja mu odpowiadam, że w tej wersji softu - to niech zapomni. I co słyszę? ,,No to, k***a, dupa...’’