SPOSÓB NA KANARÓW
Cała historia miała miejsce parę lat temu, jeszcze za studenckich czasów. Sobotnia noc. Powrót z Sopotu do domu... Oczywiście totalnie spłukani z kumplem wsiedliśmy do kolejki bez biletu. W wagonie full ludzi wracających z imprez - ogólnie wesoło. Ważnym szczegółem jest to, że w wyniku pewnego incydentu, miałem wtedy lewą rękę w gipsie. Wsiadają kanary i zaczynamy się z kumplem tłumaczyć.
- Panie, jakie bilety? My biedni studenci, ledwo na chleb starczy a co dopiero na jakiś bilet. Daruj pan.
- Studenci tak? A co studiujecie, jeżeli można wiedzieć?
- Ja zarządzanie - odpowiada kumpel
- Studiuje zarządzanie i na chleb nie ma... Jasne. A ty? - pyta patrząc na mnie
- Akademia muzyczna... Skrzypce.
Facet ryknął śmiechem, podobnie zresztą jak wszyscy siedzący w wagonie i nam odpuścił. Potem jeszcze parę razy sprawdzał mi bilety i zawsze uśmiech pojawiał się na jego twarzy. Szkoda, że już nie pracuje.