psy
#it
hit
fut
lek
syn
emu

Rozmawiają przy piwku...

Rozmawiają przy piwku trzej ogrodnicy. Pierwszy mówi;
- Moja żona jest jak ząbek czosnku. Chuda i wysuszona.
Drugi:
- Moja żona jest jak dynia. Gruba i ciągle zgorzkniała.
Na to trzeci:
- A moja żona jest jak rozpłaszczony pomidor. Krótko mówiąc: ketchup. Wczoraj rozjechała ją ciężarówka!

Do sex-shopu przychodzi...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

- Jak drogowcy grają...

- Jak drogowcy grają w oczko?
- Zdejmują pokrywę od studzienki kanalizacyjnej i obserwują przejeżdżające samochody. Za lewe przednie koło - 5 pkt, prawe przednie - 6 pkt, lewe tylne 7 pkt, prawe tylne 8pkt.

Pewna pani wybrała się...

Pewna pani wybrała się do Afryki na safari i zabrała ze sobą swojego pupila - pudelka. W trakcie wyprawy piesek wypadł z jeepa, czego nikt nie zauważył. Biegł za samochodem, biegł, biegł... ale nie dogonił. Nagle słyszy gdzieś za sobą szelest i kątem oka dostrzega zbliżającego się lamparta. Zadrżał ze strachu, przed oczami przeleciało mu całe życie. Wtem jednak patrzy, a kawałek dalej w trawie leżą jakieś poobgryzane szczątki.
"Może nie wszystko stracone" - myśli pudelek i dopada do padliny. Lampart wyłazi z krzaków, patrzy - a tam jakiś dziwaczny mały stwór coś zajada, ciamka, mlaska. Lampart już - już ma na niego skoczyć, ale słyszy jak stwór mruczy do siebie: "Mmmm... jaki smaczny ten lampart... rarytas... mięsko palce lizać... a kosteczki - co za rozkosz...".
Lampart przeraził się i dał nura w krzaki. "Całe szczęście, że mnie nie widział ten mały diabeł, bo zeżarłby mnie jak dwa razy dwa" - myśli uciekając. Pudelek odetchnął, ale zauważył, że na drzewie siedzi małpa, która najwyraźniej obserwowała całą sytuację, bo minę ma zdziwioną. Nagle małpa puszcza się biegiem za lampartem i wrzeszczy. "Oj, niedobrze" - myśli pudelek. "Ta cholerna małpa wszystko mu wygada. Co robić?"
Małpa faktycznie dopada lamparta i opowiada mu, jak to został wystrychnięty na dudka. Lampart wnerwił się strasznie. Kazał małpie wsiąść mu na grzbiet i wrócić ze sobą na polankę, żeby była świadkiem tego, jak rozprawi się z tym stworem. Wracają, patrzą, a tam pudelek rozwalony na grzbiecie, dłubie w zębach pazurem i gada do siebie: "Gdzie do cholery ta małpa? Wysłałem ją po kolejnego lamparta, a ta cholera, nie wraca i nie wraca..."

Wszyscy mają normalne żony....

Wszyscy mają normalne żony.
Tylko moja zamiast orgazmu symuluje gotowanie rosołu.

Polska, rok 2013...

Polska, rok 2013
Do urzedu pracy przychodzi facet, podchodzi do okienka i pyta sie urzędnika:
- Jest może jakaś praca????
Na co urzędnik odpowiada:
- Tak mamy coś dla pana, 20 tys miesiecznie, służbowy samochód,komórka i szeroki pakiet świadczeń socjalnych.
- Pan żartuje?
-Tak, ale pan zaczął!

Idzie facet do kolegi...

Idzie facet do kolegi z wódką koło kościoła. Wszedł do kościoła i schował ją w żłobku. Gdy wracają słyszą - W żłobie leży.
- O kurde znaleźli.

Ojciec uczy Jasia strzelać...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

ZAKRĘT ŻÓŁWIA...

ZAKRĘT ŻÓŁWIA

Legenda jaka jest przekazywana w mojej robocie z pokolenia na pokolenie... to znaczy, gdy kogoś wywalają i przychodzi nowy.
Nasza rozgłośnia ma szczęście znajdować się, na dosyć sporych rozmiarów pagórku. Tam są zabudowania, anteny, no i wszelkiej maści inne rzeczy potrzebne dla "radyja". A z racji tego, że pagórek jest, jak wspomniałem, dosyć wysoki, to prowadząca z niego droga w dół, bardzo przypomina pas treningowy dla pilotów kamikadze.
Pewnego razu, jeden z radiowców, pseudonim "Żółw" - z racji tego, jakie prędkości rozwijał swoim bolidem, musiał wyjechać na parę dni w Polskę i dlatego zostawił swój prywatny samochód pod firmą.
Niestety pogoda przez ten czas nie dopisała i po powrocie Żółw zauważył, na traczach hamulcowych swojego ukochanego samochodziku, żółto-rdzawy nalot. Zbulwersowany tym faktem, nie zwracał uwagi na nasze zapewnienia, że po pierwszym hamowaniu ów nalocik zniknie.
Pragnąc, aby tarcze świeciły się jak w dniu zakupu bryczki w salonie, sięgnął do bagażnika, wyciągnął z niego pełna puszkę WD40 i pieczołowicie spryskał w/w tarcze... Zadowolony z wyniku, jaki otrzymał (magia jak cholera... rdzawy nalot zniknął!), wsiadł do swej bryczki, zapuścił silniczek i pojechał w siną dal...
Dobrze, że jechał tylko 30-ci na godzinę i miał cztery poduszki powietrzne...
Nie mniej jednak, od tego czasu, każdy przybywający do radia praktykant, lub nowy pracownik, musi poświęcić pięć minut swojego czasu, na wysłuchanie opowieści o tym, jak "Zakręt Żółwia" zyskał swoją nazwę...

odczas przerwy na szamę,...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.