#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

Jechałem dziś w przedziwnym...

Jechałem dziś w przedziwnym autobusie. Było w nim absolutnie, kompletnie cicho. Ludzie wchodzili, cicho się rozglądali, jechali milcząc i cichutko wychodzili. Nie grała żadna muzyka, nawet telefony nie dzwoniły.
Konduktor słodko spał na tylnym siedzeniu i nikt nie chciał go budzić.

Krupówki, kramik z pamiątkami,...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Rusałeczka przypływa...

Rusałeczka przypływa do swojego Ojca-Wodnika i mówi:
-Tata, tata, dlaczego ludzie są tacy okrutni? Dzisiaj widziałam, jak przywiązali do linki zwierzątko i cały dzień ciągali je po dnie!
- No i cóż zrobiłaś, córeńko?
- Przecięłam linkę i zwierzątko spokojnie położyło się spać na dnie.
- Zuch, córeczka! Ale więcej tak nie rób - to był nurek!

HERBATA SMAKOWA...

HERBATA SMAKOWA

Zdarzyło się to około 2000 roku, jak pojechaliśmy rodziną na wakacje. Wakacje były we Łbie, czy tam w Łebie, byłem jeszcze młody i głupi (teraz już nie jestem taki młody). Jako że auto całkiem nieduże, a przynajmniej jego bagażnik, więc mamiczka postanowiła upchnąć wszystko, jak tylko się da. Takim oto sposobem we frytkownicy znalazły się pomidory (po co one były, nie wiem) itd.
Zaraz po przyjezdzie, tata postanowił usmażyć troszku wody na herbatę. Wysłał więc najmłodsze z rodzeństwa w poszukiwaniu wody. Wodę znalazłem w kranie, jednak napotkałem problem z otwieraniem elektrycznego czajniczka - no nie chciał się otworzyć. Taki problem to nie problem, nalałem przez ten "dzióbek".
Jakże dziwną minę mięliśmy wszyscy, jak zagotowana woda miała kolor sino -siny... Jak się okazało, mama zainstalowała w czajniku jedyne 2 pary taty skarpetek (były czyste - napewno).

SZEFOWSKA PORADA...

SZEFOWSKA PORADA

Przygotowywałem kiedyś pismo na podpis szefa. Niestety w tekście znalazła się literówka: dwuczłonową nazwę własną napisałem tak, że drugi jej człon napisany był małą literą.
Pismo oczywiście wróciło do mnie, z odręczną adnotacją szefa:
"Znajć błąd"

Żona do męża:...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Złapałem mojego siedmioletnieg...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Żyd kupił za 100 dolarów...

Żyd kupił za 100 dolarów osła od starego wieśniaka.
Wieśniak miał przyprowadzić mu osła następnego dnia.
Przyszedł wieśniak tak jak się umawiali, ale bez osła.
– Przepraszam, ale osioł zdechł.
–No to w takim razie zwróć moje $100.
–Nie mogę, już je wydałem.
–Dobra, to w takim razie zostaw mi osła.
–Ale co z nim zrobisz? – zapytał staruszek.
–Rozegram go w loterii.
–Ale nie możesz rozegrać w loterii ZDECHŁEGO osła!!!
–Mogę, uwierz. Po prostu nikomu nie powiem, że on zdechł.
Miesiąc później wieśniak spotkał Żyda:
–Co się stało z tym zdechłym osłem?
–Rozegrałem go, tak jak mówiłem. Sprzedałem 500 losów po $2 za sztukę i w wyniku otrzymałem $898 dochodu.
–I co, nikt nie protestował?
–Tylko jeden facet. Ten, który wygrał osła. Bardzo się rozzłościł… no to po prostu zwróciłem mu jego dwa dolary.

HORROR W PRACY...

HORROR W PRACY
Dzień zaczął się zupełnie nie tak jak trzeba.
Najpierw najnormalniej w świecie w elektrowni zrobili sobie jajca i odcięli zupełnie dopływ prądu sprawiając, że komputery w firmie stały się co najmniej chwilowo bezużyteczne. Na domiar złego kumpel zapowiedział mi się, że rano ma wizytę u dentysty i z tego tytułu trochę się spóźni. Nie zeszło mu się zresztą zbyt długo, bo zaraz przyszedł.
- Mówię ci, ale mi znieczulenie sieknął - rzucił na wstępie macając się po policzku - Pół ryja mi zdrętwiało...
Światło też jakoś zaraz włączyli, a że było już dosyć późno, pogrążyliśmy się w robocie, której od rana trochę się nazbierało. Obaj wlepiliśmy się w ekrany monitorów, każdy zajęty swoimi zleceniami, nie mając nawet za bardzo chwili pogadać, gdy wszedł klient... Kumpel dostrzegł go pierwszy i grzecznie spytał:
- W czym mogę pomóc?
Klient dobre pięć minut klarował o co mu się rozchodzi, gdy nagle zamilkł jak nożem uciął...
Troszkę się zdziwiłem, więc podniosłem głowę z nad biurka i ujrzałem bladego klienta i kumpla...
- Stary... – szepnąłem.
- O sso chodzi? - odezwał się kumpel, odwracając do mnie spuchniętą i wpół znieczuloną gębę, po której spływały świecące strużki śliny...
- Wyglądasz jak jakiś Hannibal Lecter...
Wystrzelił biegiem do łazienki, a facio widocznie odetchnął z ulgą.