psy
emu
#it
hit
fut
lek
syn

ŚWIADEK...

ŚWIADEK

Ochroniarze w moim budynku są boscy!
Schodzę na dół. Na recepcji stoi Pan: biała laska, niewidomy... Pyta:
- Do firmy HDI!
Ochroniarz:
- To nie to wejście. Musi Pan wejść tym po lewej...
Chwytam gościa za łokieć i mówię:
- Niech Pan się mnie trzyma zaprowadzę...
Prowadzę, i zaprowadziłem...
Wracam po kilkunastu minutach i widzę jak Pan stoi pod budynkiem a ochroniarz z nim rozmawia:
- To musi Pan iść prosto [tu ruch ręką prosto] i potem w prawo [tu ruch ręką w prawo]...
Przejmuję Pana ponownie patrząc na ochroniarza jak na debila i odprowadzam Pana na przystanek. Pan mi dziękuje, ale śmieje się po drodze...
- Wie Pan. Syn miał wypadek. Jechaliśmy razem a samochód jest też na mnie, więc coś tam miałem podpisać... No i załatwiłem. Syna akurat nie mógł dojechać, ale ja sobie jakoś radzę. I ten ochroniarz, jak wyszedłem, mnie się zapytał, czy wszystko załatwiłem. No to mu mówię, że załatwiłem. Bo wypadek był... A on się zapytał:
- ALE PAN PROWADZIŁ???
- Nie... NAOCZNYM ŚWIADKIEM BYŁEM!!

GWÓŹDŹ DO TRUMNY...

GWÓŹDŹ DO TRUMNY

Prowadzę ja ci sobie pogrzeby świeckie, o czym informowałem już...
Częstokroć zdarza się, że ceremonia odbywa się przy otwartej trumnie, czego osobiście nie znoszę, ale w niektórych mniejszych miejscowościach tradycja taka jest i dostosować się trzeba.
Pewnego razu prowadziłem ceremonię w miasteczku M. Zmarło się byłemu policjantowi, więc feta była jak się patrzy, z orkiestrą i przemówieniami.
Stałem ja sobie przy mównicy spokojnie, czekając aż przemowę skończy pan burmistrz, kiedy nagle zmarłemu leżącemu w otwartej trumnie zsunęła się ręka dotychczas leżąca, w towarzystwie drugiej, na piersiach. Najwyraźniej panowie z zakładu pogrzebowego chcieli zaoszczędzić na materiałach i nie związali nieboszczykowi kciuków. Stężenie pośmiertne przestało działać, albo zadziałało inaczej niż trzeba i na oczach zdumionej gawiedzi, rąsia powędrowała w okolicę pasa.
Wszystko tchnęło makabreską, lecz przysłowiowego gwoździa do trumny wbił pan burmistrz, który skomentował rzecz krótkim zdaniem:
- Już już Grzesiu, już kończę. Nie denerwuj się chłopie...

- Fajny mam Internet,...

- Fajny mam Internet, nie dość, że nielimitowany, to jeszcze darmowy.
- Jak to?
- Kiedy zakładaliśmy net, ojciec poszedł do sąsiadów z góry i dogadał się, że da im hasło do WiFi, a w zamian oni będą płacić w nieparzyste miesiące - a on w parzyste.
- No i?
- Potem poszedł do tych z dołu i zaproponował im, że oni będą płacić w parzyste miesiące, a on w nieparzyste.

POTENCJALNY KLIENT...

POTENCJALNY KLIENT

W sobotę byłyśmy naszą siódemcą świętą na ślubie naszej ukochanej pani z w-f-u. Po uroczystości, wzruszone, wystrojone jak śledzie na święto morza idziemy ku przystankowi autobusowemu. Wśród nas była koleżanka Pati, popularniej zwana Pitkiem. Jej dziadek ma zakład pogrzebowy (btw na jednym placu z jej domem).Stoimy na przejściu dla pieszych a za nami na wysokości 2 piętra jakis gostek stoi NA ZEWNĄTRZ okna i coś tam wierci i wierci.
Pitek się zamyślił co odbiło się na jej twarzyczce...
- Pitek nad czym myślisz?
- Jak mu wizytówkę podrzucić...

Jak tu Pitka nie kochać?

Pewnego dnia moja żona...

Pewnego dnia moja żona wróciła z pracy cała rozzłoszczona. Spytałem się jej więc, co się stało. Okazało się, ze kiedy jechała z powrotem do domu, w pewnej małej miejscowości po drodze, jakiś koleś na światłach krzyknął do niej: "Ty głupia babo, jedziesz na flaku!". Oburzyła się strasznie i odparowała: "Nie jestem głupią babą!" i pojechała dalej. Do domu stamtąd jest około 5km. Z opony zostały tylko brzegi. YAFUD

Zapisałem się na pewien...

Zapisałem się na pewien fakultet drogą elektroniczną, tak jak to teraz na naszej uczelni prowadzone są zapisy. Sodoma i Gomora, brakuje 50 miejsc, nikt nic nie wie, ale mnie jakimś cudem udało się dostać na potrzebny mi wykład "legalnie" bez latania i proszenia. Nie przyszedłem na pierwszy i drugi wykład bo dzień przed pierwszym z nich potrącił mnie samochód i straciłem trzy przednie zęby, więc musiałem polatać po lekarzach (terminy wizyty wyznaczali oni, ja musiałem się dostosować) - więc doktor mnie skreślił, od czym poinformowali mnie życzliwi znajomi. Argumenty i zaświadczenia od chirurga szczękowego oraz dentysty nic nie zdziałały, miejsc na fakultetach już nie ma, a jak się na fakultet nie dostanie, to brakuje tzw. punktów ECTS i się wylatuje ze studiów. YAFUD

LATAJĄCE OWCE...

LATAJĄCE OWCE

Rzecz miała miejsce w Białce Tatrzańskiej. Jechaliśmy przez nią główną drogą w pięć osób fiatem uno (niezbyt szybko, bo przy takim obciążeniu nie dało się szaleć). W pewnym miejscu góral spędzał owieczki z pastwiska - dobiegały one prawie do samej drogi, przed którą skręcały do zagrody. Jedna z nich zapędziła się na drogę - pech chciał, że akurat prosto przed maskę. Uderzona wyleciała w powietrze i spadła przed autem - zanim jednak wysiadłem - zerwała się na nogi i wróciła do stada. Cóż, pozostało mi, więc tylko obejrzeć zderzak. Na to stojący z boku góral odezwał się z flegmą w głosie:
- E tam, panocku, chyba nic się nie stało, bo na płask chyciła... Ale kurna piknie leciała...

Mam 15 lat. Wczoraj miałam...

Mam 15 lat. Wczoraj miałam urodziny. Mama chciała mi kupić jakiś prezent, więc poprosiłam ją o płytę Red Hot Chili Peppers, mojego ulubionego zespołu. Zamiast niej dostałam płytę Justina Biebera, ponieważ mama uznała, że ta muzyka jest bardziej odpowiednia dla mojego wieku. YAFUD

Do reprezentacji Polski...

Do reprezentacji Polski trafił nowy Murzyn. Na pierwszej odprawie przed treningiem Paweł Janas narysował na tablicy wielki prostokąt i zaczął uderzać w niego piłką.
-Piłka, rozumiesz? Bramka, tu, prostokąt. Bramka, piłka do bramki to dobrze, rozumiesz?
Wstał nasz nowy Murzyn, lekko poszarzały i odzywa się do trenera Janasa:
-Panie trenerze, ja od kilkunastu lat mieszkam w Polsce, mam tu żonę, dzieci, a studiowałem filologię polską i mówię w tym języku lepiej niż niejeden Polak!
Paweł Janas patrzy na niego ze zdumieniem i powiedział:
-Siadaj synu, ja mówię do Rasiaka.

ROZRYWKI...

ROZRYWKI

Osoby:
Kumpel i jego dziewczyna (dziewica-lat24, córeczka opiekuńczej mamy)
Kolega opowiada:
„A że ona już bardzo chciała tą cnotę stracić, to zaprosiłem ją do siebie na Walentynki...
A że jej matka się przewrażliwia przy każdym jej wyjściu z domu, więc nazmyślała jej, że jedzie do stolicy na jakąś firmową imprezę , potańczyć i się zrelaksować, bo karnawał się kończy itd.
Leżymy w łóżku rano, już po wszystkim, prześcieradło w barwach narodowych i nagle telefon od mamusi:
- Halo, jak tam w Warszawie, Beatko? Rozerwałaś się trochę?”