Pewnego razu wielki rosyjski heretyk Bożow został schwytany przez inkwizycję. Spalony został na stosie, a jego prochy pozbierano. Pech chciał, że prochy, zamiast do urny, trafiły do imbryka.
Jeszcze większy pech sprawił, że wracająca po ciężkiej pracy (na oko 3 promile... w ślinie) rosyjska dróżniczka Nadieżda Krupska przypadkiem weszła w posiadanie wyżej wymienionego imbryka.
Zerknęła do środka, zalała wrzątkiem, będąc przekonana, że w środku wsypano pewną używkę...
I tak, drogie dziatki, powstała kawa z Bożowa.