#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

MANDAT...

MANDAT

Parę lat temu z moim ówczesnym i jego rodziną pojechałam nad wewnątrzmiastowe jezioro (Głębokie - kto widział, ten wie) na ognisko. Ojczym ówczesnego przywiózł nas tam takim pseudo busikiem, co było surowo zakazane, nie ze względu na to, że pseudo busik, ale dlatego, że las, przyroda nieskalana, usiana dębami a raczej butelkami po Dębowym Mocnym... No i ktoś naszego kierowcę podkablował (swoją drogą słusznie).Przyjechała policja, zawinęli omawianego wraz z wehikułem i wszyscy razem zaginęli w paszczy...yyy...puszczy. Dziatki płakały, ciemność zapadła "a tato nie wraca i nie wraca"... Gawiedź lekko wstrząśnięta (niemieszana) losem wrzuconej w ręce sprawiedliwości głowy rodziny oczekuje i zamartwia się na śmierć. Aż tu nagle z zagajnika słychać ciche skrzypienie... Głośniej... głośniej... aż... z pomiędzy krzaków wyjeżdża bohater tej przydługiej opowieści na rowerze. Powiedzieć, że osobnik ten jest otyłym to mało. Brzuch zahacza o kierownicę, sapie tęgo - widać, że tego rodzaju wyczyn sportowy pojawił się ostatnio w jego życiorysie około narodzin. Wszyscy zdębieli wraz z porozrzucanymi butelkami. Wysłuchaliśmy opowieści przybyłego.

Okazało się, że policjanci wlepili mu 500 zł mandat. Na co on odrzekł bezczelnie, że za tyle, to on sobie może rower kupić, wtedy miałby czym do lasu jeździć zamiast pakować się w auto. Więc co zrobili panowie policjanci? Pojechali z nim do najbliższego supermarketu i nakazali za kwotę mandatu nabyć bicykl, co też uczynił. Na dowód - gdyż historia to niewiarygodna - okazał nam paragon głoszący wszem i wobec, że nabytek został zakupiony godzinę wcześniej.

Mąż kupił nowy samochód....

Mąż kupił nowy samochód. Chodzi wokół, przeciera szybki, poleruje lakier, strąca pyłki z maski itp. I wtedy przychodzi żona z prośbą, by jej dał samochód, bo do przyjaciółki musi jechać.
Po dość długiej i burzliwej rozmowie, mąż daje za wygraną i zrezygnowany wręcza małżonce kluczyki od nowego samochodu.
- Ale pamiętaj! Jeżeli spowodujesz wypadek, wszystkie gazety podadzą Twój prawdziwy wiek.

Stefan rozmawia na GG...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Dwie świnie jedzą z koryta....

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Na urodziny 102-letniej...

Na urodziny 102-letniej kobiety przyszedł redaktor.
Mówi:
- W czym tkwi sekret pani długiego życia?
- Nie mam pieniędzy na pogrzeb. - odpowiedziała staruszka.

Rozmawiają dwa węże.Pierwszy...

Rozmawiają dwa węże.Pierwszy pyta:
-Słuchaj, Stefan, czy my jesteśmy z gatunku,tych co rzucają sie na ofiarę i bezlitośnie ją duszą, miażdżąc jej kości? Czy raczej podpełzamy i kąsamy znienacka, by ofiara skonała w męczarniach od naszego jadu?
- A czemu pytasz??
- Bo się, cholera, ugryzłem w język...

Kubuś puchatek i jego...

Kubuś puchatek i jego kumple idą po słoiki z miodem do lasu.Wracają a Kubuś Puchatek mówi:
-NO ludzie , ludzie bierzcie swoje 7 kubełków miodu i do domu!
A prosiaczek na to:
-Ależ kubusiu!!Mamyt tylko 10 słoików!Jak mamy to podzielić na 5 osób po 7 słoików!!
A Kubuś na to:
-Oj nie wiem....nie wiem......ale ja już swoje 7 zjadłem!!

A MOŻE TROCHĘ KREMU?...

A MOŻE TROCHĘ KREMU?

Koleżanka z pracy, smarując twarz kremem, zapytała mnie:
- Chcesz trochę kremu?
Błyskawicznie odpowiedziałem:
- Nie, dzięki. I tak już mam brzydką mordę.
Mało nie zabiła. A chciałem zażartować, że i tak już mi niewiele pomoże.

Babcia żydówka pilnuje...

Babcia żydówka pilnuje na plaży swojego wnuka. Nagle o brzeg uderza wielka fala i zabiera wnuczka ze sobą. Babcia w rozpaczy zaczyna wzywać na pomoc Boga i modli się błagalnie:
Boże miłosierny! Oddaj mi wnuka! Spraw, żeby morze wyrzuciło go całego i zdrowego! Ty jesteś dobry i wspaniałomyślny, spraw, żeby dziecko się uratowało!
Za chwilę o brzeg udzerza kolejna większa fala i wyrzuca dzieciaka na piasek. Babcia patrzy, dzieciak żywy i cały, oddycha i patrzy przytomnie. Babcia patrzy z wyrzutem i oburzeniem w niebo i pokazuje oskarżycielsko na leżącego chłopczyka:
Ale on miał na głowie kapelusz!

GWÓŹDŹ DO TRUMNY...

GWÓŹDŹ DO TRUMNY

Prowadzę ja ci sobie pogrzeby świeckie, o czym informowałem już...
Częstokroć zdarza się, że ceremonia odbywa się przy otwartej trumnie, czego osobiście nie znoszę, ale w niektórych mniejszych miejscowościach tradycja taka jest i dostosować się trzeba.
Pewnego razu prowadziłem ceremonię w miasteczku M. Zmarło się byłemu policjantowi, więc feta była jak się patrzy, z orkiestrą i przemówieniami.
Stałem ja sobie przy mównicy spokojnie, czekając aż przemowę skończy pan burmistrz, kiedy nagle zmarłemu leżącemu w otwartej trumnie zsunęła się ręka dotychczas leżąca, w towarzystwie drugiej, na piersiach. Najwyraźniej panowie z zakładu pogrzebowego chcieli zaoszczędzić na materiałach i nie związali nieboszczykowi kciuków. Stężenie pośmiertne przestało działać, albo zadziałało inaczej niż trzeba i na oczach zdumionej gawiedzi, rąsia powędrowała w okolicę pasa.
Wszystko tchnęło makabreską, lecz przysłowiowego gwoździa do trumny wbił pan burmistrz, który skomentował rzecz krótkim zdaniem:
- Już już Grzesiu, już kończę. Nie denerwuj się chłopie...