#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

POZWOLENIE OD KRÓLOWEJ...

POZWOLENIE OD KRÓLOWEJ

Razu pewnego na planie filmowym [k]ierownik planu zrobił awanturę [d]źwiękowcowi, bo ten przyszedł w krótkich spodenkach na plan. Dźwiękowiec odparł ze spokojem:
[d] - Ale mi królowa angielska pozwoliła.
[k] - Jak to królowa angielska?
[d] - Bo kiedyś z ekipą do Londynu pojechaliśmy dokument kręcić, strasznie ciepło było to w krótkich spodenkach chodziłem i jak kręciliśmy na ulicach miasta to akurat królowa przejeżdżała, zatrzymała się i powiedziała: "W moim kraju trzeba się porządnie ubierać do pracy a tak to sobie pan możesz w Polsce pracować"

Rozmawiają dwie odeskie...

Rozmawiają dwie odeskie Żydówki:
- Wyobraź sobie, wczoraj w sąsiedniej kamienicy urwał się balkon i człowieka zabiło!
- Koszmar! Balkonów nabudowali, człowiek nie ma gdzie przejść! A kogo zabiło?
- Jakiegoś oligarchę.
- Tylu tych oligarchów się narobiło, balkony nie mają gdzie spadać!

Ktoś z bloku wymienił...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

ANTYKONCEPCJA...

ANTYKONCEPCJA

Siedzimy sobie ostatnio ze znajomymi w pubie i narzekamy na świąteczne obżarstwo. Na stole samo piwko i fajeczki. Wszyscy jacyś zmęczeni, cisza, kolega bierze leniwie paczkę fajek do rąk, wpatruje się w napis "palenie powoduje bezpłodność" i mówi:
- A moja dziewczyna narzeka, że nie inwestuję w antykoncepcję...

NIEMORALNA PROPOZYCJA...

NIEMORALNA PROPOZYCJA

Panienkom z salonu sieci telefonicznej mieszczącego się piętro niżej odmówił współpracy kombajn biurowy. Zdesperowana "Erówka" przyniosła go do nas żeby sprawdzić - wszystko okazało się OK.
Znoszę go na dół. W tak zwanym "międzyczasie" kable pouciekały przez dziurę w blacie kontuaru.
Panienka nurkuje pod blat, klęka i walczy z kablami . Stoję z boku i razem z licealistami oglądającymi telefony kontemplujemy wdzięcznie sterczący kuperek.
Panienka wreszcie znajduje kabelki i triumfalnym tonem obwieszcza:
- Panie Zbyszku podejdzie pan bliżej to dam panu w dziurkę.
Propozycja nęcaca, gdyby nie głośny rechot stojącej obok gawiedzi.
Mogłem tylko z nutką żalu w głosie stwierdzić:
- Ale... tak przy ludziach ?

MISTRZOSTWA W TOKU...

MISTRZOSTWA W TOKU

Moje kochanie pyta mnie, gdy ja (ciężko harująca kobieta) wracam z pracy ok. 2 h później niż on, bo przecież na siłownię musze pójść:
[O]n - Meczyk jest! Obejrzysz ze mną?
[Ja]- W sumie... Mogę obejrzeć.
[O]- To weź skocz po piwo, póki jeszcze nie usiadłaś.

OSTATNI BAŁWANEK ***dla...

OSTATNI BAŁWANEK ***dla dorosłych i nie tylko***
-Temat wcale niebanalny i nie związany z nadejściem wiosny... RADZĘ PRZECZYTAĆ DO KOŃCA!

Zima przyszła. Prawdziwa zima. Napadało śniegu. Mróz skuł okolicę, ale jak na prawdziwych ludzi miasta przystało, spragnionych rozrywek, mróz ten nam nie przeszkadzał. Tym bardziej, że już następnego dnia odpuścił i kiele zera stanęło na termometrze. A wiadomo śnieg w tej temperaturze lepi się najlepiej i cuda z niego rzeźbić można.
W połowie lat 80-tych młodzież osiedlowa niewiele rozrywek miała, toteż spotkaliśmy się z chłopakami na placu przed blokowiskiem obok "górki", czyli hydroforni i decydowaliśmy, co dalej począć z tak rozpoczętym dniem.
Ferie były w szkole. Każdy z nas uczęszczał już wtedy gdzieś tam do jakiejś ponadpodstawowej fabryki "dobrych postaw" i "wielkich nadziei".
Ja i Dzina toczyliśmy wielkie śniegowe kule. Ogromniaste nam wyszły, bo śnieg lepił się tego dnia jak marzenie. Fun był i śmiechu kupa.
Obok nas przechodziła mamusia z chłopczykiem, z lat 4 może 5 na oko.
- Mamusiu... A co chłopcy robią?
- Chłopcy toczą kule ze śniegu... Będą robić bałwanka...
- Bałwanka?
- Tak... Takiego ludzika ze śniegu. Potem z marchewki mu zrobią nosek, a z węglików buzię i ooooczzzzkaaaaaaaaa... Yyyy... Eeee... YYYY?
Mamuśka otoczyła właśnie górkę i nacięła się na rzeźbiarza, który właśnie kończył swoje dzieło... Przed jej oczami pojawił się monumentalny fallus... tak z metr osiemdziesiąt... Tuż przed nim stał Niuniek i ostatnimi pociągnięciami rąk, niczym Fidiasz, kończył swój majstersztyk. Nie widząc Mamuśki wykrzyczał:
- No panowie! Co z jajami?! Ja już kończę! Ale mi napletek wyszedł... Jak żywy! A ta żyła... czad! Na swoim się wzorowałem! Hehe!
Paniusia zamarła... Dziecko doznało z lekka szoku...
Ponieważ widzieliśmy z Dziną dokładnie tą scenkę i słyszeliśmy tekst Mamusi i Niuńka, polegliśmy ze śmiechu. Niemniej jednak nasze "jaja" dotoczyliśmy na miejsce.
Mamusia nadal stała z lekka zahipnotyzowana (fakt - dzieło Niuńka było bardzo realistyczne), kiedy zza górki wyłonił się Lewy z naręczem suchych patyków...
- Dobra Panowie, przyniosłem "łonowce"... Powtyka się trochę u nasady i w jajca, i będzie malinowo... gites!
Odpowiedział mu chóralny bek. Lewy, nie widząc jeszcze mamusi, zapytał:
- No czego rżycie?
- A marchewkę masz? - zapytał przez łzy śmiechu Dzina.
- Marchewkę? A na ch** wam marchewka?
- No właśnie... Na ch**... Znaczy się do bałwanka. - odparłem.
Mamusia w tym momencie odzyskała kontrolę nad swym organizmem i nieomal z wyciem, ciągnąc dziecko po śniegu, pogalopowała w stronę klatki schodowej...
Bałwanek niestety miał krótki żywot. Zrobiliśmy mu co prawda nos z marchewki i oczka z kapsli po piwie, ale następnego ranka jakiś baran przypiął mu kartkę z napisem "DOZORCA" i nasz cieciu się zdenerwował i dokonał jego destrukcji za pomocą łopaty do odgarniania śniegu... A my jako "główni podejrzani" zostaliśmy przez niego skazani na banicję już na zawsze... To był nasz ostatni bałwanek na tym podwórku...

Wczesne lata późnego...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

- Jaka jest liczba mnoga...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

PRZEGAPIONA ZMIANA TEMATU...

PRZEGAPIONA ZMIANA TEMATU

Jestem sobie ja w Karpaczu. Drugi raz zresztą - z tym, że rok temu na szczycie Śnieżki było 0 stopni, a ja miałem tylko bluzę, a w tym roku było 20, a ja miałem na sobie kurtkę. Jak się człowiek chce przygotować, to nigdy nie wychodzi. Ale ja nie o tym. Idziemy sobie ze znajomymi po Karpaczu i dyskutujemy o konflikcie gruzińsko-rosyjskim. Dyskusja powoli przeradza się w gdybanie, co by było, gdyby Władysław jednak został carem Rosji i takie tam. Słowem - dyskusja o władzy w Rosji. W tym momencie się wyłączam, bo sprawdzam coś na komórce. Dyskusja zmienia swój temat - tym razem są to loty kosmiczne, ale ja niestety o tym nie wiem. Myślę, że nadal tematem jest władza w Rosji. W pewnym momencie słyszę pytanie:
- Jak się nazywała ta suka z Rosji?
Na co ja w pełni przekonany co do słuszności odpowiedzi:
- Caryca Katarzyna?
... A to o Łajkę chodziło.