#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

Do sex-shopu wchodzi...

Do sex-shopu wchodzi dziadek i pyta sprzedawczyni:
- Jestem niezadowolony ze swego życia płciowego i następstw zimnej wojny oraz pierestrojki. Nie macie może nadmuchiwanego Gorbaczowa?

KOREKTA DEFINICJI...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Dzwonią z porodówki:...

Dzwonią z porodówki:
- Pan Bóg czuwa nad panem panie Kowalski. Właśnie żona urodziła
zdrowego, siódmego syna!
- Przepraszam ale chyba... szóstego!?
- Szósty też zdrowy...

Jola dobra rada:...

Jola dobra rada:
Dlaczego uważacie, że jeśli dziewczyna ma zły humor, to koniecznie musi mieć trudne dni? Uwierzcie, brak trudnych dni zdecydowanie bardziej psuje jej humor!

PODSUMOWANIE...

PODSUMOWANIE

Pierwsze większe podsumowanie - jako, że to połówka pierwszej klasy podstawówki. Pani opowiada o atmosferze w klasie, a że klasa ma przewagę chłopców w stosunku do dziewczynek 2:1, to...
- ... może nawet lepiej, bo dziewczynki są często histeryczne, przewrażliwione i mają skłonności do intryg...
- i tak przez całe życie - westchnął głośno jeden tata.

PERSONA NON GRATA...

PERSONA NON GRATA

Moja koleżanka jest sekretarką w miejscowym PKS-ie. Mają tam jednego brygadzistę zwie się Tadzio Wódka (przykro mi, ale muszę złamać ustawę o ochronie danych). Łaził od rana i jęczał, że chce do dyrektora. Dyrektor jednak jak tylko rano przyszedł, powiedział, że nikogo nie przyjmuje, bo jest strasznie zapracowany i w ogóle. Ale rzeczony Tadzio, kiedy już przylazł po raz ochnasty tak wkurzył koleżankę, że ta wpadła do gabinetu i od drzwi do dyrektora:
- Panie dyrektorze, Wódka na pana czeka!
Biedny chłop zerwał się zza biurka jak oparzony i galopem udał się w kierunku toalety świecąc bladozielonym licem. Dzień wcześniej były imieniny sąsiada...

Żona dzwoni do męża:...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

BABCINE GROSZE...

BABCINE GROSZE

Kolega z pracy w każde wakacje wyjeżdża do rodziny na wieś. Tradycja była taka, że kochająca babcia wnukom zawsze dawała jakieś grosze przed powrotem do domu. Kilka lat temu, na dzień przed wyjazdem, sytuacja ma się powtórzyć, kiedy dzieciak jego brata wypala:
- Babciu nie, mi nie dawaj, tatuś i tak bierze mi te pieniądze na paliwo.

PALACZ TEŻ CZŁOWIEK (Historia...

PALACZ TEŻ CZŁOWIEK (Historia cokolwiek dawna...)
Wracając z Białego załapaliśmy się z Myszką na przedział dla palących, gdzie siedziały już dwie palące osoby. Okno otworzylim/Zakurzylim. Wymienilim uprzejmości i jadziem dalej.
Na kolejnym przystanku przysiadły się kolejne dwie osoby. Też palące. Nieopisana netykieta palących w przedziale:
1. Uchylamy lekko okno póki palimy.
2. Maksymalnie palą dwie osoby naraz.
3. Zamykamy przedział.
Na kolejnej stacji wpada do przedziału jak fryga paniusia z lat 50, ale makijaż robiony w latach 80-tych i od tej pory pewnie niezmywany. Zaaferowała wszystkich facetów w przedziale swoimi tobołkami (czyli mnie i takiego chudego studenta zapewne od 3 lat jadącego na chińskich zupkach) co by jej te tobołki porozkładać. Ponieważ zawsze jestem kulturalny, to zapytałem się Paniusi czy jej bynajmniej przeszkadzać nie będzie, że pasażerowie tego przedziału palą.
A paniusia na to:
- Ja nie palę i nikt tu palił nie będzie, jeśli ja tu siedzę! Proszę sobie wyjść na korytarz jak chcecie palić!
Uuuu... wiadomo, że od pewnego czasu pali się tylko w wyznaczonych przedziałach i ganiają palaczy...
Porozumienie Palących zawiązało się szybko... nawet mi się słabo zrobiło jak zajaraliśmy naraz... w 6 osób... okna nie otwieralim...
Chamstwa nie lubię... jestem palaczem i mam też swoje niewielkie prawa...

TROSKLIWY...

TROSKLIWY

W pewnej firmie jako kierownik techniczny pracuje niejaki pan Janek. Pan Janek - poliglota.
Przywieziona została z Francji nowa maszyna, a wraz z nią ekipa ichniejszych fachowców od tejże... Jako tłumacz został oddelegowany pewien pracownik, który jeździł na saksy do Szwajcarii. Francuzi objaśniali zasady działania maszyny, a rzeczony pracownik dokładnie tłumaczył to przyszłym operatorom. Pan Janek, nie znając ni w ząb francuskiego, czuł się w tej sytuacji pominięty. Krążył niczym jastrząb wokół nowej maszyny i francuskich fachowców... Po około dwóch godzinach nie wytrzymał - musiał przecież, jako kierownik do spraw technicznych, o czymś zagadać. Poprawił wdzianko i z szerokim uśmiechem podszedł do jednego z Francuzów zwracając się z zapytaniem:
- Hotel OK?