- Panie doktorze, znowu zżera mnie zazdrość o żonę.
- O ile się nie mylę, to pańska żona od ponad roku nie żyje.
- Tak, ale trzy dni temu pochowali obok niej jakiegoś faceta!
"Cześć stary. Romskie dzieci mieszkające po sąsiedzku właśnie zapytały mnie, czy nie chciałbym pobawić się z nimi w śmigus dyngus. Więc pomyślałem, że napiszę do Ciebie i zapytam co słychać, w czasie gdy czekam, aż czajnik mi się zagotuje..."
Wchodzę sobie do kuchni, odpalam papieroska, patrzę - a tu po blacie roboczym truchło jakiegoś owada się wala. A to ścierwo, myślę sobie, żeby w mojej kuchni tak nieestetycznie kitę odwalić? A owad nic. Dalej nie żyje. No to zdmuchnęłam bydlaka do zlewu i w tym momencie zza pleców usłyszałam wzburzony głos małżonka:
- Pięknie, to ja sam w pokoju, a ty tu trupa dmuchasz?!
I pomyśleć – stary bezdomny facet, który siedzi na zewnątrz mojego lokalnego dworca nie wie, jakie to uczucie mieć pełny brzuszek w Wigilię Bożego Narodzenia.
Ale w tym roku się dowie, dzięki mnie.
Pójdę tam i mu powiem.
Opowiadał mi dziś jeden windykator:
- Mieliśmy klienta, hurtownika handlującego samochodami. I zastaw rejestrowy na towarze. Samochodach, znaczitsia. Jadę na miejsce zająć towar. Miały być samochody... Całe pole samochodów. Po horyzont. I myślisz że były? Ja cię znam, ty myślisz, że ich nie było. A one tam były!
Ino same porozbijane...
