Umościła się obok, głowę na mym ramieniu złożyła i tak sobie leżymy... Nagle oczęta na mnie podnosi i pyta:
- Nie ciężko ci?
Echhh... Że też mnie musiało znowu licho podkusić...
- Ciężko? A niby od czego?
Jakoś jednak przeżyłem.
Znajomy pracuje w aptece - bardzo poważany pan farmaceuta, z którym to zawsze trzeba się konsultować bądź przeczytać ulotkę. Razu pewnego przychodzi do niego piękna pani, laska jak 150, ale widać, że coś ją choróbsko dorwało... Prosi o radę...
- Czy mógłby Pan dać mi coś do possania?....
- Yy... znaczy się... hmmm... coś do gardła?...