Nadaje sobie spokojnie paczuszki w środę wieczorem na poczcie - przed samą 20:00 i proszę o priorytety. Pani odpowiada, że tylko nadane do 17:00 są na dzień następny, wobec czego mówię, że niech tak czy siak będą priorytetowe. Z ciekawości zapytałem:
- Na kiedy będą?
Pani miła w okienku odpowiedziała, że za dwa dni, gdyż jest już po 17:00 - bystra i spostrzegawcza, że szok. Drugie moje pytanie było takie:
- A jakby nie była priorytetowa to na kiedy będzie? (przypomnę, że nadawałem to w środę wieczorem)
I tutaj Pani mnie powaliła:
- Jak nie będzie priorytetowa to będzie... (chwila milczenia) dopiero na piątek!
Panie, daj mi siłę, do zaakceptowania rzeczy, których nie mogę zmienić, odwagę do zmiany rzeczy, których nie mogę zaakceptować,
mądrość, abym ukrył ciała tych którzy mnie dzisiaj w....ili.
Małżonkowie udają się wieczorem do łóżka, on od razu zabiera się do dzieła
- Nie dzisiaj kochanie, głowa mnie boli
- Na szczęście dziś twoja głowa nie jest mi do niczego potrzebna
Pracuję ja Ci w bibliotece uniwersyteckiej w dziale znaczenia książek nowo przybyłych do biblioteki. Jedna z powierzonych mi funkcji to rozbieranie książek z ich opraw i przyklejanie paska magnetycznego, coby pipczało jak ktoś zechce jakiś egzemplarz ukraść. Czynność ta nazywana potocznie i w skrócie przez pracowników to: rozbieranie (ang. strip). Rzecz, którą tu opisze miała miejsce o 7:30 rano w poniedziałek, kiedy to fauna i flora nie służą rodzajowi ludzkiemu w opuszczaniu ich legowisk. Do rzeczy...
Po przybyciu do miejsca pracy zazwyczaj pytam szefowej, jakie zadanie jest mi dziś powierzone. Szefowa zaczytana w jakimś dokumencie odpowiada:
- Zacznij od rozbierania.
Jako, że jestem w tej pracy od niedawna - fachowej terminologii o 7:30 w poniedziałek nie mam jeszcze obcykanej. Więc patrzę na nią mniej więcej tak:
-
i w odpowiedzi znów zanurza się w swojej lekturze i mówi:
- Potrzebuję by były rozebrane przed południem - i w tym momencie wskazuje palcem za swoimi plecami gdzie moje (3) dzielne współpracowniczki zajmują się swoimi egzemplarzami książek.
Moja odpowiedz:
-
... i po trzydziestu sekundach, gdy wreszcie "otrzeźwiałem":
- Aaaaaaa... Książki...
Koleżanki zniknęły pod biurkami rechocząc... I tamtej pory za każdym razem, gdy ktoś kaszle w moim towarzystwie brzmi to dziwnie podobnie do "strip". A może to już moja zboczona paranoja...