Pewnego dnia wrócił późno w nocy do domu bardzo zalany gość. Zjadł czerstwy jak diabli tort stojący na stole i położył się do łóżka. Rano szarpie go za rękę trzyletni synek:
– Tato, tato! Nie widziałeś gdzieś mojego bębenka?!
Autentyk ze szpitala w Kozienicach:
Otóż przybytek ten zatrudnił czarnoskórego lekarza. Dochtór ten ma typowe dla muzinów problemy z polska języka. Na dyżur do tego lekarza przywieźli babcię z rozległymi oparzeniami. Lekarz chcąc się dowiedzieć co spowodowało rany zapytał łamanym polskim:
- A psicina?
- A psicina dobrze... Miałam grube majtki i nic się nie stało... - odpowiedziała pacjentka
Idzie turysta obok gospodarstwa bacy,patrzy a tam dym.
Biegnie szybko i pyta:
- Baco wasz koń kurzy?
Baca na to:
- Ni.
- A no to się wom stodoła pali - mówi turysta!
A Kowalscy się cieszą, że wczesna i mroźna zima przyszła.
Nie muszą wyciągać dziadka z zamrażarki przed wizytą listonosza z rentą, tylko na stałe wystawili go na balkonie...
Przychodzi baba do lekarza z siekierą w plecach i cegłą w zębach. Lekarz się pyta:
- Co pani dolega?
- Wie pan jak mnie mąż sieknął to, aż mnie zamurowało!