psy
fut
lek
emu
#it
hit
syn

Idzie policjant się odlać....

Idzie policjant się odlać. Po jakimś czasie wychodzi z krzaków cały osikany.
- Co się stało? - pyta kumpel.
- Wyjąłem nie tę pałę...

Mieszkanie wyjątkowo...

Mieszkanie wyjątkowo puste - idealna sposobność, by z gazetą w ręce ruszyć w ustronne miejsce. Czytam więc periodyk na porcelanowym tronie, gdy nagle bach - gaśnie światło. W łazience nie mam okien, więc w totalnej ciemnicy szukam po omacku ręką papieru, by jak najszybciej załatwić sprawę i zobaczyć co się stało. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, nigdzie w pobliżu nie umiałem wymacać rzeczonego papieru. Na szczęście w szafce pod zlewem zawsze mamy kilka rolek, więc wystarczyło zrobić dwa małe kroczki. Niestety opuszczone do kostek gacie krępowały ruchy zdecydowanie bardziej niż się spodziewałem. Potykając się, uderzyłem głową w zlew, momentalnie tracąc przytomność. Nie wiem, ile czasu leżałem półnagi na podłodze, ale gdy się ocknąłem, światło w łazience już było. Rolka papieru stała na spłuczce. YAFUD

PAN TO MA ŁEB...

PAN TO MA ŁEB

Przed chwilą w biurze [K]sięgowa do [P]rezesa:
[K] - Pan to ma łeb!
[P] - Nie wiem skąd się Pani dowiedziała, ale dziękuję...

NIEZROZUMIENIE...

NIEZROZUMIENIE

Następna historia miała miejsce na tej samej rodzinnej imprezie. Kuzyn mój ożenił się we wrześniu, więc czas nastał na wspomnienia związane z weselem. Poszły jakieś żarciki, zabawne historie jak to ten na parkiecie się przewrócił w tańcu, jak to ten przysnął w pewnym momencie itp. itd. Potem nadszedł moment na pieprzne rozmowy o nocy poślubnej państwa młodych. Pośród śmiechów i rozmówek znowu dziadek błysnął swoją mądrością na temat młodzieży i ich zachowań:
- Ja to tej młodzieży dzisiejszej nie rozumie... Kiedyś to się szło w sobote na tańce, tu jakieś winko, przytulańce na parkiecie, tu do stodoły na sianko, tak na osobności się zabawić, a potem spać i rano do kościółka... A teraz to idą na te dyskoteki, mordy zachlejo, wyrzygajo się i do domu ido. Ja wam powiem, ja to jak był młody, to twardszego wyjmował niż oni wkładajo teraz!

FESTYN...

FESTYN

Rzecz działa się w niedzielę, piękna pogoda, jakieś festyny, czas spotkań rodzinnych...
Spotkaliśmy się całymi rodzinami a co, a że słoneczko grzało to i pić się chciało. Porozumiewawcze spojrzenie i zapada decyzja: wszystkim 3 szwagrom pić się zachciało i trzeba do sklepu się udać. Małżonki nasze chwilowo straciły czujność i hasło: "idziemy do sklepu napić się" zostało zaakceptowane kiwnięciem 3 głów niewieścich.
Plan był mizerny 0.5 na 3 i wracamy, plan był dobry - gorzej z wykonaniem... Spotkaliśmy kilku znajomych, impreza za sklepem się rozkręciła, ja sam po 4 flaszki szedłem (przynajmniej tyle pamiętam). Nasza nieobecność na festynie się przeciągnęła i tak jakby ściemniać się zaczęło. Taaaa te zmiany
w przyrodzie obudziły moją czujność. Kontrola czasu... Qurwa ale ten czas biegnie 6 godzin nas nie było. Dziwnie nikt nie dzwonił, jakieś spokojne te żony nasze... Kontrola telefonu: 8 połączeń nie odebranych... Czas się zbierać i to szybko. Stanowczym krokiem wracamy do naszych rodzin i zastanawiam się czy ja też tak śmiesznie idę... Taaak sytuacja nieciekawa nasze żony mają nieciekawe miny i widzę że szwagier też nieciekawie się poczuwa. Po złożonym meldunku że już się napiliśmy i naszym pytaniem co robimy dalej bo festyn zaczyna nam się podobać okazuje się że:
- nasze samochody same przyjechały i czekają na nas.
- wysłano za nami 3 ludzi którzy zaginęli za sklepem.
- wszystkie chłopy mają g**no w głowie.
- koniec zabawy na dziś.
Dziś tj. we wtorek zrobiliśmy podsumowanie festynu:
- nasze żony się do nas mało odzywają i nasze tłumaczenie że przecież mówiliśmy że idziemy się napić a Wy nam POZWOLIŁYŚCIE nie przynosi spodziewanych efektów (ponoć one myślały że na colę idziemy)
- dużo więcej osób mówi mi cześć
- szwagier wracał w bagażniku i obudził się w nim rano, a jego dzieci dziwnie się na niego patrzą
- dowiedzieliśmy się że jesteśmy starzy i głupi
- za sklepem było bardzo śmiesznie i pewnie kilka autentyków bym napisał. Ale nikt nic nie pamięta...

Dziewczyna powiedziała...

Dziewczyna powiedziała "Kochanie - właśnie nasikałam na to i zrobiło się niebieskie - czy to znaczy, że jestem w ciąży"?
Odpowiedziałem "Nie, to oznacza, że wku*wiłaś mojego ulubionego kameleona. A teraz wynoś się."

- A co tam u ciebie w...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Córka do matki:...

Córka do matki:
- Wiesz mamusiu, wszyscy mężczyźni są jednakowi.
- Masz racje kochanie, ale to nie znaczy, ze musisz to codziennie sprawdzać.

W pewnej wiosce gdzieś...

W pewnej wiosce gdzieś w Polsce sąsiadowały ze sobą przez płot dwie skłócone rodziny, nazwijmy ich państwo X o raz państwo Y. Konflikt trwał już od wielu lat, a przyczyną był wilczur rodziny X, który nieustannie zagryzał drób tych drugich. Na nic się zdało zamykanie psa w kojcu, i tak zawsze znalazł sposób żeby uciec. Doszło do tego, że sąsiedzi zaczęli składać na siebie doniesienia oraz robić okrutne żarty. Rodzina Y z czasem tez nabyła psa, jednak był to mały kundelek. Pewnego dnia wilczur od państwa X przyniósł coś w pysku. Kiedy okazało się ze ową zdobyczą jest kundel sąsiadów zrobiło się naprawdę gorąca. Nikt nie chciał niepotrzebnego zamieszania i jeszcze gorszej wojny, wiec głowa rodziny wraz z najstarszym synem zakradli się do sąsiadów i przypięli martwego psa do budy. Oficjalna wersją był nieoczekiwany zgon psa. Kilka godzin później na podwórzu Y rozległy się lamenty, płacz i okrzyki. Zaszokowani państwo X zobaczyli całą rodzinę Y klęcząca na podwórzu i modląca się do martwego psa. Na pytanie co się stało, zapłakany ojciec Y odpowiedział "to cud, wczoraj wieczorem pochowaliśmy naszego Małego, a dzisiaj rano on leżał przy budzie. Nasz pies jest wybrańcem Boga, on zmartwychwstał! to cud boży!" Państwo Y po dziś dzień wierzą w cudowne zmartwychwstanie ich kochanego psa, dlatego ciiiii;)

Zmarł pewien facet. Razem...

Zmarł pewien facet. Razem z nim zmarł jego pies.
I oto dusza człowieka, z psem u boku, stoją przed wrotami z napisem ''Raj. Psom wstęp wzbroniony''.
Nie przeszedł człowiek przez te drzwi, poszedł dalej, w nicość. Idzie, po jakimś czasie widzi drugie wrota. Nic nie jest na nich napisane, tylko obok siedzi jakiś starzec. Człowiek podchodzi do niego i zagaja:
- Przepraszam szanownego...
- Święty Piotr jestem.
- A co jest za tymi wrotami?
- Raj.
- A z psem można?
- Oczywiście.
- A tam wcześniej to co to było?
- Piekło. Do Raju dochodzą tylko ci, którzy nie porzucają przyjaciół.