PIENIĄŻEK
Mamusia moja (lat sześćdziesiątparę) wcisnęła mi w dłoń zmaltretowaną stówkę i chichocząc dziko wyparskała:
- Masz tu, synu i kup coś swoim pociechom hahaha...
W obawie, czy emerytka przez przypadek jakigoś jointa w paczce papierochów nie dostała, zmrużyłem groźnie oko i zagaiłem:
- A z czego tak rży?
Ot, historia była taka:
Mamuś pojechała odwiedzić rodzinę gdzieś-tam-hen-na-wsi i kiedy tam owe odwiedziny uskuteczniała była, uaktywnił się ni stąd ni zowąd - po pół wieku niebytu - jej osobisty ojciec chrzestny. Odwiedziła i jego zatem. Starzyk poznał chrześnicę, a jakże, uśmiechnął się, pogładził po główce, sięgnął za pazuchę i wręczył rzeczoną stówkę z słowami:
- Masz tu dziecko pieniążek i kup sobie coś dobrego.