psy
emu
#it
hit
fut
syn
lek

NALEŻY JEJ SIĘ...

NALEŻY JEJ SIĘ

Dziś, jak zapewne wszystkim (lub prawie wszystkim) wiadomo, jest taki dzień w roku, kiedy młodzież szkolno-gimnazjalono-licealna zostaje podliczona za cały semestr ciężkiej (taaa) pracy. Dowodem jej ma być cenzurka i wypisane na niej oceny. Jak większość młodych ludzi, również i moja siostra, licealistka, takąż dziś otrzymała. Cóż.... Okna można przy niej otwierać - nie wyfrunie, ale wszystko pozytywnie. Oczywiście cała rodzina jest żywo zainteresowana, jak Młodej poszło i wszyscy chcą ów papier zobaczyć. Podczas gdy oglądała ją nasza Mamusia, wywiązał się dialog:
[Mama] - Z tej historii, to lepiej by mogło być - teraz to ważne podobno... (i dalej w ten deseń...)
[Siostra] - No taaak. Ale to cała klasa podobne oceny ma, bo pani ostra itd.
Ostatecznie dostaje w ramach podarku od Mamy paczkę Rafaello (czy jak to się, to kokosowe obrzydlistwo nazywa).
[Ja] - (z szelmowskim uśmiechem) Myślałem, że za takie świadectwo, to się w dupsko należy...
[Mama] - A myślisz, że gdzie jej to pójdzie?

31 grudnia. Facet stawia...

31 grudnia. Facet stawia taboret i zarzuca linkę na żyrandol. Nagle otwierają się na oścież drzwi i wpada pijany Święty Mikołaj. Siada na kanapę, patrzy na nieszczęśliwego facia i pyta:
- Co ty tam robisz?
- Takie mam życie - koszmar, nie mogę więcej, sprzykrzyło się! Zdecydowałem się ...
- Tak?
- Tak.
- Zdecydowałeś? Twój wybór... Ale jak już jesteś na taboreciku, to opowiedz, jakiś wierszyk.

Idzie murzyn asfaltem,...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Dlaczego huraganom daje...

Dlaczego huraganom daje się takie babskie imiona jak Katrina czy Sandy?
Dlaczego nie "Totalne Zniszczenie 3000"? "Koniec Wszechrzeczy"? "Jaś Gigantyczny Morderca"?... Kurde... Gwarantuję, że wtedy ludzie by się na pewno ewakuowali.

Początek grudnia. Zima,...

Początek grudnia. Zima, śnieg, mróz. Przed Domem Kultury im. Józefa Piłsudskiego w Rykach siedzą dwaj kolesie i grają w warcaby. Podchodzi do drzwi kobieta (ok. 40 lat), mimo mrozu w krótkiej spódnicy, w krótkim futerku z pobliskich Zakładów Futrzarskich (własność Bogusława Bagsika). I zaczyna szarpać za klamkę.
- Mocniej do siebie – mówi jeden z grających.
Babeczka szarpie ile sił.
- Jeszcze mocniej trzeba – podpowiada drugi.
Babka szarpie, aż jej buzia poczerwieniała.
- Mocniej należy, k***a – wyjaśnia pierwszy warcabista.
Napięła się laska i... urwała klamkę. I zaryła twarzą w śnieg, nogami fiknęła, aż grający stęknęli z zachwytu, bo majtki koronkowe zobaczyli.
A wtedy z Domu Kultury wyszedł gościu.
- Chamy wy jedne! Czemuście nie powiedzieli, że drzwi się otwierają do wewnątrz?! – sapie laleczka.
- A bo myśleliśmy, że pani klamka potrzebna.

Podczas pogrzebu z trumny...

Podczas pogrzebu z trumny słychać stuki i wołanie:
- Sara! Otwórz! Otwieraj szybko, ja żyję!
Żona podchodzi i mówi:
- Abram, uspokój się i leż cicho, doktor wie lepiej.

- Moje hobby to akwarystyka....

- Moje hobby to akwarystyka. Mogę godzinami siedzieć i przyglądać się rybkom w moim akwarium.
- A twojej żony to nie wkurza?
- A co ją obchodzi, co ja w biurze robię?

Choinka w przedszkolu....

Choinka w przedszkolu. A że w tym czasie ich tak dużo, to i zabrakło kostiumów Świętego Mikołaja. Facio, kreujący rolę ŚM przebrał się za Śmierć.
Wpada spóźniony do przedszkolnej sali. Podchodzi do pierwszego chłopca:
- Mikołaju, ja byłem grzeczny! Słuchałem się rodziców i pani w przedszkolu, dobrze jadłem... Nie zabieraj mnie! - krzyczy przerażony chłopczyk.
- Młody, nie gadaj głupot - mówi Śmierć-Mikołaj. - Wskakuj na krzesełko i mów wierszyk!
Malec wspina się na krzesełko:
- "Ojcze nasz, któryś jest w niebie. Święć się imię Twoje..."

Na plaży nudystów odpoczywają...

Na plaży nudystów odpoczywają dwie przyjaciółki. Jedna do drugiej:
- Wiesz, co mi się na tej plaży najbardziej podoba?
- No?
- Złodzieje kieszonkowi! Wczoraj trzy razy miałam orgazm, jak taki jeden mojej portmonetki szukał.

LUDZIE SĄ JEDNAK PO**BANI......

LUDZIE SĄ JEDNAK PO**BANI...

Było to lat temu wiele - drugi, może trzeci rok studiów. Zdominował moje życie wówczas pewien klasyk - gitarzysta, który znał swoją wartość. Szwendaliśmy się razem jakieś trzy lata, aż doszedł do wniosku, że grzech popełniamy, bo go jedni tacy przebudzili... Ale był czas, że chłop normalny był, pogrzeszyć umiał, aż miło, no i wygrywał na gitarce klasycznie, że laski szczały po nogach i kochały się w nim na zabój. Któregoś dnia klasyk mówi do mnie:
- Ssłuchaj, w Pinokiu dzisiaj "śpiewać każdy może", a mnie kasa potrzebna. Idziemy, coś zagram, dostane pierwszą nagrodę i parę stów wpadnie do kieszonki.
Poszliśmy. Zaśpiewał. Zagrał. Dostał nagrodę.
Drugą :/
A druga nagroda to były narty. Bez kijaszków ino. Klasyk, z niewiadomych przyczyn, uznał, że drugie miejsce to wina moja, świata, pogody, jurorów... Nie gadał ze mną.
Stoimy więc w tej nocy po konkursie na przystanku, milczący i źli, kwietniowa pogoda zmienna jak mój narzeczony osobisty. Nagle z nieba spadło kilka płatków ostatniego tego roku śniegu. Obok nas czeka na autobus nocny kilku wesolutkich młodzieńców. Patrzą tak na nas, patrzą chybotliwie. W końcu jeden przemówił odpowiednio głośno, gapiąc się na mojego i przytroczone do grzbietu wygrane deski:
- Ludzie to są jednak poj**ani. Parę płatków śniegu spadnie, a ci jak debile już na narty się wybierają.