psy
fut
lek
emu
#it
hit
syn

Rozmowa męża i żony....

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Dzwoni telefon. Odbieram....

Dzwoni telefon. Odbieram.

- Dzień dobry, nazywam się XYZ, reprezentuję szkołę języka cipu-lipu, chciałam panu zaproponować...
- To pomyłka.
- Ale ja chcę zaproponować...
- To pomyłka. Tu w ogóle nie ma telefonu.
- Ale.. No, przecież z panem rozmawiam?
- Proszę pani, w wannie siedzę i prysznic zadzwonił.

Słyszę, jak szczęka opada i uderza o podłogę.

- A... to przepraszam.

Rozłączyła się.

AUTOBUS - AWARYJNA INSTRUKCJA...

AUTOBUS - AWARYJNA INSTRUKCJA OBSŁUGI

Słowem wstępu: akcja działa się w czasach upalnego lipca, przez co dzieciaki z całej okolicy transportowały się na różne sposoby nad wodę. Pech chciał, że w okolice owego zalewu kierował się m.in. autobus, który dowoził mnie z i do pracy.
Tak więc czekam dnia nieszczęsnego na przystanku, po dniu pracy jakże ciężkim, przyplątał się też księgowy. Chłopina zmarnowany okropnie, żona całą noc wydawała na świat jego potomka, przez co wyglądał na troszkę niewyspanego. Prowadzę z nim konwersacje o wszystkim i o niczym, co by przytomności nie stracił, w końcu na widnokręgu rysuje się linia autobusu i słychać wesołe, specyficzne, powarkiwanie Ikarusa. Uratowani...
Autobus podjechał na przystanek, a mnie ogarnęło przerażenie, Markowi, owemu księgowemu, z wrażenia rozkleiło się oko. Gęba przy gębie do szyby przyciśnięte, poprzekładane materacami i kocami. No tak, wakacje. Dzieciaki były wszędzie, dostały się też chyba w mechanizm otwierania drzwi, tylko tylne zadziałały, przez co wizja udania się do domu oddalała się coraz bardziej. Jakoś udało się po szarpaninie wsiąść i otoczeni masą wydzielającą woń olejków do opalania wymieszaną z budżetowym browarem biedronkowym ruszyliśmy. Marek się wkur*ił delikatnie rzecz ujmując, popatrzył na mnie i stwierdził dyskretnie: „Zaczynamy”. Udał się do przodu, przeciskając się mozolnie. Zgłupiałem zupełnie, widzę, że jakiś chłopiec się we mnie wpatruje. Zeza miał, wiem, nie powinienem, lecz lewe oko latało mu przeokropnie wyczyniając akrobacje niczym rosyjska trupa cyrkowa. Marek dobrnął do kierowcy, pokonwersowali, myślę - bilet kupuje, w sumie normalne. Odwraca się do tłumu i wydziera się "bileciki do kontroli". Analizuję na szybko ostatnią minutę i już nic nie wiem. Oko młodego przyspiesza, przypomina teraz dalmierz laserowy namierzający cel, nastała zupełna cisza. Początkowo wydawało mi się że nawet silnik zaniemówił z wrażenia, niestety zbliżaliśmy się do przystanku. Szofer pojazd unieruchomił, drzwi otworzył i w ciągu 3s wczasowicze znaleźli się poza autobusem. Przypominało to scenę z Jumanji, fala porwała ludzi znajdujących się akurat na chodniku. Stałem nadal jak wryty, Marek podszedł do zwolnionych siedzeń, zajął jedno z miejsc i stwierdził żeby obudzić go w centrum. Na swój sposób nie da się go nie lubić...

TATA I ŁUKI...

TATA I ŁUKI

W sobotę po południu wziąłem moich dwóch asów (bliźniaki lat 5) na długi spacer do lasu. Widziałem, że się nudzą, więc wspominając co ja sam lat temu dwadzieścia kilka robiłem, pomyślałem, że zrobimy łuki.

A więc do kieszeni nóż, sznurek i w drogę. Wycięliśmy odpowiednie gałęzie, założyłem "cięciwy", znaleźliśmy materiał na strzały i wracamy.

Brygada mi się zmęczyła i zostali 2-3 kroki z tyłu. Idziemy i myślę sobie, że mama nas za te łuki nie pochwali. Mówię do chłopaków:
- Pamiętajcie jak tylko zobaczę, że celujecie z łuków do siebie, albo kogokolwiek innego, to zabieram, łamię i wrzucam do pieca.
I słyszę zza pleców:
- Ja jestem łucznikiem i mogę tatę wrzucić do pieca.
Ale się nie odwracam.
Na to drugi:
- No co ty, chciałbyś tak tatę do pieca? A jak dojdziemy do takiej trudnej planszy, to kto nam przejdzie?

Pewna rodzinka z Zagłębia...

Pewna rodzinka z Zagłębia (Dąbrowskiego, czego skrajnym przykładem jest Sosnowiec) przeprowadziła się na Śląsk. Chłopaczek był nieszczęśliwy bardzo, bo go koledzy przezywali "gorolem". W końcu wymyślił, że on nie chce być Gorol, tylko będzie od dzisiaj Hanysem. Od razu pobiegł pochwalić się mamie.
- Mamo! Ja nie jestem już gorolem, ja jestem Hanysem!
- Dobrze syneczku, ale porozmawiaj o tym z tatą, bo mi się obiad przypali.
Pobiegł więc do taty z tym samym tekstem i tata też go zbył. Usiadł więc w kącie i powiedział sobie:
- Dopiero 5 minut jest żech Hanysem, a już mie te Gorole wkur.ją!

>> Człowiek mądrzeje...

>> Człowiek mądrzeje z wiekiem. I zwykle jest to wieko od trumny.

> > Kobiety nie można zmienić. Można zmienić kobietę, ale to niczego nie zmienia.

> > ZUS z pewnością jest instytucją przestępczą, ale nie można nazwać jej zorganizowaną.

> > Szalona dziewczyna staje się szaloną żoną, później szaloną gospodynią, a na końcu starą wariatką.

> > Według ostatnich sondaży 40 % polskich nastolatków optymistycznie patrzy w przyszłość. Pozostałe 60 % nie ma pieniędzy na narkotyki.

> > Budzi się we mnie zwierzę. Obawiam się jednak, że to leniwiec.

- Halo? Dzień dobry....

- Halo? Dzień dobry. Czy mają Państwo podłączoną telewizję kablową?
- Tak.
- A z jakiej firmy? Bo być może jesteśmy w stanie zaproponować lepszą ofertę...
- Mininova.org...
- Dziękuję, przepraszam...

Żona do męża:...

Żona do męża:
- Kochanie, już kwiecień, wyrzuć choinkę.
- A którą?

- Towarzyszu, powiedzcie...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Dlaczego w nowych wersjach...

Dlaczego w nowych wersjach Windows w czasie instalacji nie pojawia się już komunikat : "A teraz usiądź wygodnie w fotelu i czekaj na zakończenie instalacji."
Bo do amerykańskich sądów wpłynęło kilkadziesiąt tysięcy pozwów na Microsoft od osób, które w tym czasie siedziały na krzesłach lub taboretach.