#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

Do seksuologa przychodzi...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

GEOMETRIA...

GEOMETRIA

Dzisiejsze popołudnie, syn odrabia lekcje i niemiłosiernie narzeka, że "to zbyt proste". Zerkam na zeszyt i książkę - geometria, figury płaskie. I wywiązała się rozmowa:
[S]yn - Tato, to taaaaki banał...
[Ja] - Nie synu, to podstawa.
[S] - Taaak... razy wysokość i masz pole powierzchni.

- Światem rządzi miłość....

- Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham wypić.

GWÓŹDŹ DO TRUMNY...

GWÓŹDŹ DO TRUMNY

Prowadzę ja ci sobie pogrzeby świeckie, o czym informowałem już...
Częstokroć zdarza się, że ceremonia odbywa się przy otwartej trumnie, czego osobiście nie znoszę, ale w niektórych mniejszych miejscowościach tradycja taka jest i dostosować się trzeba.
Pewnego razu prowadziłem ceremonię w miasteczku M. Zmarło się byłemu policjantowi, więc feta była jak się patrzy, z orkiestrą i przemówieniami.
Stałem ja sobie przy mównicy spokojnie, czekając aż przemowę skończy pan burmistrz, kiedy nagle zmarłemu leżącemu w otwartej trumnie zsunęła się ręka dotychczas leżąca, w towarzystwie drugiej, na piersiach. Najwyraźniej panowie z zakładu pogrzebowego chcieli zaoszczędzić na materiałach i nie związali nieboszczykowi kciuków. Stężenie pośmiertne przestało działać, albo zadziałało inaczej niż trzeba i na oczach zdumionej gawiedzi, rąsia powędrowała w okolicę pasa.
Wszystko tchnęło makabreską, lecz przysłowiowego gwoździa do trumny wbił pan burmistrz, który skomentował rzecz krótkim zdaniem:
- Już już Grzesiu, już kończę. Nie denerwuj się chłopie...

W Moskwie urodził się...

W Moskwie urodził się chłopiec - Wowka. Tak się złożyło, że urodził się naprzeciw sklepu monopolowego. Wydawałoby się, że jego los jest przesądzony. Jednak okazało się że nie. Wowa wyrósł, skończył szkołę, znalazł sobie robotę w fabryce mebli i ... dopiero tam się rozpił.

AUTOBUS - AWARYJNA INSTRUKCJA...

AUTOBUS - AWARYJNA INSTRUKCJA OBSŁUGI

Słowem wstępu: akcja działa się w czasach upalnego lipca, przez co dzieciaki z całej okolicy transportowały się na różne sposoby nad wodę. Pech chciał, że w okolice owego zalewu kierował się m.in. autobus, który dowoził mnie z i do pracy.
Tak więc czekam dnia nieszczęsnego na przystanku, po dniu pracy jakże ciężkim, przyplątał się też księgowy. Chłopina zmarnowany okropnie, żona całą noc wydawała na świat jego potomka, przez co wyglądał na troszkę niewyspanego. Prowadzę z nim konwersacje o wszystkim i o niczym, co by przytomności nie stracił, w końcu na widnokręgu rysuje się linia autobusu i słychać wesołe, specyficzne, powarkiwanie Ikarusa. Uratowani...
Autobus podjechał na przystanek, a mnie ogarnęło przerażenie, Markowi, owemu księgowemu, z wrażenia rozkleiło się oko. Gęba przy gębie do szyby przyciśnięte, poprzekładane materacami i kocami. No tak, wakacje. Dzieciaki były wszędzie, dostały się też chyba w mechanizm otwierania drzwi, tylko tylne zadziałały, przez co wizja udania się do domu oddalała się coraz bardziej. Jakoś udało się po szarpaninie wsiąść i otoczeni masą wydzielającą woń olejków do opalania wymieszaną z budżetowym browarem biedronkowym ruszyliśmy. Marek się wkur*ił delikatnie rzecz ujmując, popatrzył na mnie i stwierdził dyskretnie: „Zaczynamy”. Udał się do przodu, przeciskając się mozolnie. Zgłupiałem zupełnie, widzę, że jakiś chłopiec się we mnie wpatruje. Zeza miał, wiem, nie powinienem, lecz lewe oko latało mu przeokropnie wyczyniając akrobacje niczym rosyjska trupa cyrkowa. Marek dobrnął do kierowcy, pokonwersowali, myślę - bilet kupuje, w sumie normalne. Odwraca się do tłumu i wydziera się "bileciki do kontroli". Analizuję na szybko ostatnią minutę i już nic nie wiem. Oko młodego przyspiesza, przypomina teraz dalmierz laserowy namierzający cel, nastała zupełna cisza. Początkowo wydawało mi się że nawet silnik zaniemówił z wrażenia, niestety zbliżaliśmy się do przystanku. Szofer pojazd unieruchomił, drzwi otworzył i w ciągu 3s wczasowicze znaleźli się poza autobusem. Przypominało to scenę z Jumanji, fala porwała ludzi znajdujących się akurat na chodniku. Stałem nadal jak wryty, Marek podszedł do zwolnionych siedzeń, zajął jedno z miejsc i stwierdził żeby obudzić go w centrum. Na swój sposób nie da się go nie lubić...

MODLITWA ZA BLIŹNIEGO...

MODLITWA ZA BLIŹNIEGO

Dzisiaj rano idąc do pracy, schodząc po schodach zaczepia mnie sąsiadka, starsza kobiecina i pyta, czy bym śmieci nie wyrzucił... Jako żem uczynny (jasne) chłopak, to wziąłem worek od kobieciny. Na odchodne usłyszałem:
- Dziękuję. Będę się modliła za pana (aż się wzruszyłem)... - ale za chwile usłyszałem - ...do ojca Rydzyka.
Chciałem oddać jej ten worek...

Co skraca nasze życie?...

Co skraca nasze życie?
Co skraca nasze życie?
Zapamiętaj:
* Wypalony papieros skraca życie o 2 godziny.
* Flaszka wypitej gorzałki skraca życie o 4 godziny.
* Dzień pracy skraca życie o 8 godzin.

Pokojówka prosi chlebodawczyni...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Idzie gówno z dupą ciemnym...

Idzie gówno z dupą ciemnym korytarzem.
Gówno mówi do dupy: ciemno jak w dupie.
A dupa na to: i gówno widać.