psy
emu
#it
hit
fut
lek
syn

- Wiktor, coś taki markotny?...

- Wiktor, coś taki markotny?
- Chałupa mi się spaliła, na samochód drzewo spadło, żona odeszła, a kredyt muszę spłacać 20 lat...
- Aha... A markotny czemu jesteś?

KONTROLA...

KONTROLA

Mam firmę "z widokiem". Na wiadukt konkretnie. Zwykle nic ciekawego, górą pociągi, dołem auta, czasami "tir wiozący most" Nuda. Do dzisiaj. Dzisiaj polało. Bardzo solidnie i pod wiaduktem zrobiła się pływalnia półkryta. Najtwardsi (najdurniejsi) próbowali sforsować przeszkodę wodną. Rezultat wiadomy; po środku, oprócz osobówki i tira, którymi tu zajmować się nie będziemy, utkwił utopiony po same jaja autobus MPK. Po 15-tej to zaszło, więc autobus nabity solidnie. Woda dociekliwa jest więc po chwili nastąpiło "wyrównanie poziomów" i kierowca otworzył drzwi jako, że nie robiło to żadnej różnicy. Do wysiadania nikt się nie kwapił, ci co stali znajdowali się po kostki w wodzie. Czas płynął, atmosfera gęstniała.
Po godzinie oczekiwania na jakąkolwiek pomoc, pasażerowie zaczęli wykazywać pewne oznaki irytacji. Dochodziło do obraźliwych komentarzy na temat MPK ogólnie i personalnie i takiż samych na temat władz naszego szacownego grodu i gminy. Wreszcie przez tłumek gapiów przebił się facet w średnim wieku, złożył parasol, zwlókł z siebie foliową peleryną (pod spodem miał na sobie garniturek, ot urzędnik niższego szczebla gminnego rzucony lwom na pożarcie), podszedł do barierki, oparł się o nią, popatrzył na wyczekujących w napięciu pasażerów i wycedził:
- Proszę mi się tak nie przyglądać. Bileciki do kontroli... I karty pływackie też.

P.S. Utopienie po jaja stwierdzono doświadczalnie na facecie, który podpinał linę do wyciągnięcia autobusu.

Teatr Narodowy. Opera...

Teatr Narodowy. Opera 'Halka'. Koleś ogląda przedstawienie i nagle czuje wielki smród. Pochyla się do sąsiada i szepce:
- Panie kolego, czyżbyś się pan zesrał?!
- Tak. A o co chodzi?

PRZYPADEK...

PRZYPADEK

Wspominając podstawówkę, znaleźliśmy z kumplem w zakątkach niepamięci taką historyjkę. Były to czasy, kiedy 18-letnie bryśki nie stanowiły
niecodziennego widoku w 8-ej, a nawet niższych klasach. Zazwyczaj kończyli nieśpiesznie edukację wykonując jakieś zajęcia na rzecz szkoły. Były to również
czasy apeli porannych, na których śpiewało się hymn i omawiało ważne dla szkoły sprawy. Podczas jednego, na środek został wywołany Krzyś i ochrzaniony. Za co?
Otóż razem z kolegą nieśli skrzynię buraczków do szkolnej kuchni i "niechcący" Krzyś stłukł okno w fizycznej. Na zadane przy całej szkole pytanie:
- Jak to się stało?!
odparł:
- Wymsknął mi się.
Fizyczna na pierwszym piętrze...

Mąż, który od ponad miesiąca...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

- Kochanie, odebrałaś...

- Kochanie, odebrałaś synka z przedszkola?
- Tak.
- Toż to nie mój syn!
- Tamten co myślisz to też nie...

Żona woła do męża w kuchni:...

Żona woła do męża w kuchni:
-kochanie, zjesz z pasztetem?
Mąż:
-nie, zjem w salonie...

UWAŻAJ DO KOGO SIĘ DOSIADASZ...

UWAŻAJ DO KOGO SIĘ DOSIADASZ

Jadę busem do Wrocławia. Szarzało już, wieczór się zaczął… Koło mnie mimo wielu wolnych miejsc siada koleś, cwaniaczek taki. Włoski na żel, skóra, ostentacyjne żucie gumy (przechodzące w potężne mlaskanie momentami brrr..). Zajął półtora miejsca, nogi rozkraczone, wiercił się cały czas niemiłosiernie, kręcił paluchem po swoim złotym łańcuchu i gadał przez telefon. (Ja już wnerwiona - kto ci pa#ancie pozwolił mnie kopać???) Mimo woli podsłuchałam luzacką rozmowę:
- Oki spoooksik, jasne że wiem. No ja bym nie wiedział gdzie jest ul. jakaśtam. Luzik brachu. Dupy już są? Oki spox, ale będzie jazda (tu gościowi pociekła ślinka). No to narka. (Ja już unerwiona na maksa - co za kur#a słownictwo; w tym wieku???).
Jeszcze chwilkę pobawił się nerwowo telefonem i nagle zwraca się do mnie drżącym głosikiem kastrata:
- Przepraszam, czy wie pani gdzie jest może Dworzec Świebodzki?
Ja z dobrotliwym uśmiechem ( będziesz miał d@py gnoju):
- Oczywiście, że wiem. Nawet powiem panu kiedy wysiąść.
No i jak dojeżdżaliśmy na przystanek dwie miejscowości przed Wrocławiem zwróciłam się do typa z jeszcze bardziej dobrotliwym uśmiechem:
- Tutaj.

Do końca drogi miałam luzy na siedzeniu

W kościele cztery kobiety...

W kościele cztery kobiety czekają przed konfesjonałem do spowiedzi.
Podchodzi pierwsza i mówi do księdza:
- Zgrzeszyłam palcem.
- Jak to palcem?
- No wzięłam, dotknęłam palcem narządu męskiego.
- Palec do święconej wody, jedna zdrowaśka i grzech będzie odpuszczony.
Podchodzi druga i mówi:
- Proszę księdza zgrzeszyłam ręką.
- Jak to ręką?
- No wzięłam narząd męski do ręki i jeszcze ruszałam parę razy.
- No to ręka do święconej wody, jedna zdrowaśka i grzech będzie odpuszczony.
Do konfesjonału powoli podchodzi trzecia kobieta, ale nagle zrywa się czwarta i głośno krzyczy do księdza:
- Proszę księdza! Proszę księdza! Jak ona tam umoczy dupę to ja tego nie wypiję.

W sklepie zoologicznym...

W sklepie zoologicznym klientka pyta:
- Mają państwo sweterki dla psów?
- Tak, oczywiście mamy
- To poproszę czerwony
- Dobrze, ale proszę przyprowadzić psa na przymiarkę
- Nie mogę... to ma być niespodzianka