Dzwoni blondynka na policję:
- Dokonano kradzieży w moim aucie. Skradziono deskę rozdzielczą, kierownicę, pedał gazu, hamulec, radio itp.
Rozłączyła się. Za chwilę dzwoni:
- Przepraszam, zgłoszenie nieaktualne, usiadłam na tylne siedzenie.
Pewne małżeństwo po długich staraniach o wizy wreszcie mogło pojechać do Stanów odwiedzić rodzinę i troszkę pozwiedzać.
Przy wjeździe na lotnisku otrzymali zezwolenie na pobyt tylko na dwa tygodnie.
Po tygodniu pobytu mąż się tak rozchorował, że musiano wezwać lekarza domowego.
Lekarz wypisał kilka recept, pocieszył chorego i polecił natychmiast wykupić lekarstwa w najbliższej aptece.
Żona czym prędzej udała się po lekarstwa.
Sprzedawca kolejno podaje jakąś miksturę w dużej butli, a po chwili przynosi tabletki wielkie jak dla konia i mówi:
- To jest Ameryka ! Tutaj wszystko duże.
Żona popatrzyła na to i mówi:
- A receptę na czopki proszę oddać... kupimy w Polsce!
Do "Pewex"-u przyszedł z wiaderkiem góral:
- Pani, han co to za flaska?
- Francuski koniak.
- Loć!
- Proszę bardzo.
- A hanta flasysia piykno mi się widzi.
- To jest najlepsze wino portugalskie 'Porto'.
- Loć. A hanta?
- Polski spirytus.
- Dużo loć. Za to sycko kielo płacem?
- Dwieście pięćdziesiąt dolarów.
- Wyloć!