#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

Przychodzi wariat do...

Przychodzi wariat do sklepu spożywczego i mówi:
- Poproszę Ramę.
- Nie ma, ale może być Kama.
- Jeśli pasuje do roweru górskiego, to niech będzie.

- Puk, puk....

- Puk, puk.
- Czy to ty, kochanie ?
- Nie, to ja, twój mąż.

Pewien prawnik w następujący...

Pewien prawnik w następujący sposób określił znaczenie
słowa ,,odpowiedzialność,,
-Niech pan sobie wyobrazi,że pańskie spodnie mają
dwa guziki i jeden z nich odrywa się.Wtedy odpowiedzialność
spada na drugi guzik i ciąży na nim przez cały czas.

JAK ŻONA LOTA?...

JAK ŻONA LOTA?

Lublin, druga połowa lat 90 ubiegłego stulecia, majowa późna noc (lub wczesny ranek jak kto woli). Razem z moim Kumplem wróciliśmy właśnie baaardzo zmęczeni z ognistej imprezy w jednym z nielicznych wówczas w tym mieście klubów studenckich. Zebrało mi się na gadane więc nawijam bez końca, kolega zaś dzielnie walczy z zamroczeniem alkoholowym i snem. Wreszcie kończę jakiś wątek i zamierzam wyartykułować puentę:
[Ja] - Wiesz i jeszcze jedno Ci powiem...
[Kumpel] - k***a, mów, zamieniam się w słup soli...

Chemik obserwował manifestacje...

Chemik obserwował manifestacje.
W Warszawie 20 tysięcy osób domagało się wyższych zasiłków.
W Krakowie 15 tysięcy osób domagało się miejsc pracy.
W Poznaniu 18 tysięcy osób domagało się lepszego dostępu do służby zdrowia.
W Łodzi 14 tysięcy osób domagało się żłobków i przedszkoli.
W Katowicach 12 tysięcy osób domagało się wyższych dotacji na kulturę.
"Tłuszcze nienasycone", pomyślał chemik.

Programista przyszedł...

Programista przyszedł do pracy na 8. Osiem godzin przy komputerze i o 16 podnosi się do wyjścia, na co zbulwersowany szef:
- Gdzie? O której to się wychodzi?
- Yyy, ale ja dzisiaj mam urlop.

W lesie nadszedł czas...

W lesie nadszedł czas wezwań na wojskową komisję lekarską. Trzech przyjaciół - Lisek, Zajączek i Misio również dostali. Spotykają się wieczorkiem przy piwku i zgodnie stwierdzają, że nie bardzo uśmiecha im się służba ojczyźnie.
Zajączek miał się stawić następnego dnia, Lisek pojutrze, a Misio dzień po Lisku. Zajączek zaczął panikować:
- Muszę mieć kategorię E! Ale jak to zrobić, jestem przecież zdrów jak ryba?
Lisek przygląda się Zajączkowi i mówi:
- Te, Zajączek, ale ty masz wieeelkie uszy! Może dadzą ci E, jeśli je obetniemy?
- Ale... Moje ukochane uszy??? Nigdy!
- Zajączek, ty się zdecyduj - albo odcinamy, albo rok w syfie.
Zajączek po kilku minutach zdecydował się. Walnął setkę na odwagę i mówi:
- Tnij!
Następnego dnia koledzy spotykają się w barze, a zając drze japę już z daleka:
- DOSTAŁEM "E" ZA BRAK USZU CHŁOPAKI!!!
Lisek:
- No tak, ale ja mam komisję jutro. Co robimy?
Zając przygląda się lisowi...
- Uszy to ty masz małe... Ale za to, jaka KITA! Obetniemy ci ogon i "E" murowane!
Tak też zrobili. Następnego dnia w tym samym barze Lisek pokazuje książeczkę z wpisem: 'Kategoria "E", powód: brak kity.'.
Misio mówi:
- A co ze mną?
- Hmmmm.... Misio... uszy to ty masz malutkie... ogon tez nieduży... ciężka sprawa... hmmm.... ale zaraz, zaraz... Misiu! Jakie ty masz WIELKIE JAJA!!!
- Cooo??? Jaja mi chcecie obciąć??? Nie ma mowy!
- Albo tniemy, albo rok w syfie!
Miś całą godzinę się zastanawiał, w końcu się zdecydował. Lisek z Zajączkiem amputowali mu jądra, a Misio ze spuszczoną głową poszedł smutny do domu...
Następnego dnia lis i zając siedzą w barze i czekają na misia. Ten jednak coś się nie chce pojawić, choć już 3 godziny minęły od zakończenia komisji. Minęły kolejne 3 godziny - misia nie ma, bar zamykają. Zając i lis wyruszyli więc na poszukiwanie kolegi. Idą, wołają - Misio, Misio!... nikt nie odpowiada.... nagle patrzą, a tu na przydrożnym drzewie martwy miś wisi na pasku! Popełnił samobójstwo... Koledzy w szoku! - Pewnie tych jaj było mu tak bardzo szkoda - mówi Zajączek. Podchodzą bliżej, a tu obok drzewa leży książeczka wojskowa misia. Lisek ja podniósł i czyta: 'Kategoria "E". Powód: Płaskostopie.'...

Siedzi Janko muzykant...

Siedzi Janko muzykant na wzgórku nad Wisłą i wzdycha:
- Echhh... Bach umarł.
Po chwili:
- Echhh... Beethoven nie żyje.
I jeszcze po chwili:
- Kurde i ja się coś źle czuję.

Dlaczego koń sołtysa...

Dlaczego koń sołtysa powiesił się na lejcach?
Bo sołtys dokupił 2 ha pola.

Szlemenzon umierając...

Szlemenzon umierając sprzedał Rabinowiczowi swego białego konia za jedyne sto grzywien. Uradowany Rabinowicz biegnie do stajni, żeby nacieszyć się nowym nabytkiem. Patrzy - a tu koń zdechł. Wraca więc do Szlemenzona, żeby mu wygarnąć, ale ten też zwiał do kostuchy.
Idzie zatem Rabinowicz na stypę i opowiada:
- Wyobraźcie sobie, mój przyjaciel Szlemenzon sprzedał mi przed śmiercią swojego ulubionego białego rumaka za dwieście grzywien! Ale koń mi niepotrzebny. Mogę go wystawić jako nagrodę w loterii, jeżeli znajdzie się dziesięciu chętnych, którzy zapłacą po dwanaście grzywien. Jeden z was wygra konia.
Loterię rozegrano. Szczęśliwiec idzie do stajni, stan konia się oczywiście nie poprawił. Wraca z pretensjami do Rabinowicza, a ten bez słowa oddaje mu dwanaście grzywien.
- A pozostali? - pyta zwycięzca
- A pozostali - odpowiada Rabinowicz rozkładając ręce - przecież konia nie wygrali.